Ludwik Cichy
7 października, sobota
- Pada deszcz – mówię do małego psa. - Ale przemkniemy pomiędzy kroplami.
A on mi wierzy. I przemykamy.
12 października, czwartek
Łapiemy liście, którymi wiatr pomiata na plaży. Przestaje wiać, siadamy. Mały pies chce koniecznie złapać moje ucho, ja nie chcę, a ucho ma to w nosie. W domu mały pies zjada żywą marchew; mam dzisiaj inne zmartwienia niż dziesięć lat temu.
Trzynastego w piątek
Mały pies wstał godzinę przed przebudzeniem. Napił się wody i wyprowadził nas na ogród. Musiałem położyć się jeszcze raz, bo źle wstałem; kładę się więc jeszcze raz żeby wstać dobrze.
rys. A. Bobrowski
Mały pies na imię ma Paszcza, na drugie - Bozia, jest w wieku 43 kilo, i Bóg jeden wie do czego jeszcze dojdzie...
Komentarze:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.