25 kwietnia 2024, czwartek

2017

Dariusz Łukaszewski

Ale ty nie musisz tego czytać, Anka cz. 3



Kopiemy te kartofle, ktoś musi kopać kartofle. Nie ma innego sposobu wykopania kartofli jak wykopać kartofle. W fabryce ich nie produkują przecież, tylko same ajfony, mercedesy oraz flagi.



Doskakuje Furman, o którym prawie zapomnieliśmy; tak nam się ciekawie pierdoli przy kartoflach.


- Kuń zgubił podkowę! – dramatyzuje wznosząc ręce do nieba. – Musicie szukać!


Idziemy szukać podkowy, chociaż Furman nie ma bata. Znajdujemy podkowę. Na obłoconym kopycie kuńa. Podejrzana sprawa, ten Furman.


Wracamy do kartofli. Mimo, że Furman nie ma bata. Bo kartofle są najważniejsze: w fabryce ich nie zrobią; co najwyżej ajfona zrobią, albo mercedesa, ostatnio jeszcze flagi się nauczyli robić i transparenty. Więc ktoś musi zbierać. Bo żeby zebrać kartofle, to trzeba je zbierać, nie ma innego sposobu zebrania kartofli.


Pierdolimy dalej:


- Nic tak nie spowolniło rozwoju ludzkości jak piramidy egipskie, mur chiński, katedry i inne monumenty, na budowę których tyrani spowalniali rozwój na całe dziesięciolecia, przymuszając masy ludzkie do układania tych kamyków i układania... Bez czasu wolnego na aktywność w odkrywaniu nowych obszarów, na przykład bidetu, tabletki na ból głowy, albo prawa wyborczego dla kobiet – nikt mnie chyba nie słucha.


- Aktywność najlepszym sposobem zapobiegania wypoczynkowi – wtrąca się koń, bo co ma nic nie mówić, kiedy akurat mu się wydaje, że ma coś do powiedzenia.


Nikt tu nie słucha konia. Bo nikt nikogo nie słucha z uwagą, ani bez. Bo nie o słuchanie tu chodzi; o słuchanie już nikomu nie chodzi, tylko o popis przez pierdolenie, żeby zebrać te kartofle jakoś, w atmosferze swobodnej wymiany poglądów. Nie ma innego sposobu zebrania kartofli jak je zebrać.


- Nikt nie zwraca uwagi na nic. A jednak wszystko się dzieje – ktoś jednak pierdoli, więc słuchał.


- Dzisiaj nikt nikogo nie słucha; trzeba dać 500 złotych, żeby posłuchał.


- Każdemu brakuje 500 złotych, więc każdy potrzebuje. Bogaty też.


Nie słucham i zmieniam temat:

- Ludzie po sześćdziesiątce zaczynają tak obsesyjnie myśleć o śmierci, że umierają, i już ich nie ma. I nigdy nie było.


Echo... więc ciągnę dalej:

- Niewielu zdaje sobie sprawę z tego, że gdy się umiera - nawet w najwznioślejszej sprawie honoru - to przestaje się bywać gdziekolwiek i cokolwiek robić. Na przykład: wykupić lożę dla kobiety swojego życia, żeby rozkoszowała się toccatą Beethovena w cieple – nie da już się.


- A jak się żyje, to zawsze się gdzieś jest i coś robi – dopowiada któryś.


- Ale kreatywność coraz częściej zastępuje rozum – podtrzymuję rozmowę, żeby sytuacja sprzyjała ludzkiemu zbieraniu kartofli.


- Tak, jakby podarować małpie perłę zamiast banana – słyszę. - Albo poczęstować ją zrzynkami z renifera.


Dlaczego z renifera? Co on chciał dać do zrozumienia? Pod moim adresem?


Zarzucam kosz na plecy, doczłapuję do furmanki, biorę zamach i wysypuję na rosnącą powoli stertę. Koniowi ciężej; niewiele, ale coraz.


- A wy, co sądzicie o byciu pisarzem: to stan umysłu? Czy trzeba jeszcze koniecznie wejść w sferę dowodów materialnych i obowiązkowo zapisać myśli na papierze do wydania książkowego? - zagaduję powracając na redlinę.


Cisza. Nie słuchali?... Słuchali. Cichy balon rośnie, i to nerwowo nabrzmiewa.


- Ale żeby tak w nas tutaj takim czymś przy kartoflach... chamstwo normalnie!... - syczy pod nosem jeden. - Ja by w życiu się tak nie poniżyłem, żeby jakąś książkę przeczytać – wypuszcza z siebie, co siedziało w środku przycupnięte, a teraz dojrzało.


- Chodząca fabryka pozorów i gówna!... - wtóruje drugi.


Przebrała się miarka. Ale co właściwie tak ich podkurwiło?


- Kuń znowu zgubił podkowę... - Furman tym razem obwieszcza to beznadziejnie, jakby się skarżył tylko, przeczuwając że drugi raz nie poderwie już nas do poszukiwań. – Tylko mówię, jaki tu jest temat... - zrezygnowany odchodzi samotnie przeczesać pole w sprawie podkowy.


Ale oto podrywa się jeden, potem zaraz drugi wstaje. Idą jednak za furmanem szukać podkowy kuńa. Kuń stoi jak stał, kompletnie nie jest zainteresowany.


Siadam i czekam aż wrócą. Nie spieszy mi się. Wiem, że prawdziwego Pana Jezusa wymyślą dopiero wiele lat później, więc po co pośpiech. Wyjmuję notesik i zapisuję: o chlebie, o kartoflach, że teraz w fabrykach oprócz ajfonów produkują też flagi... Później dopiszę dalej. To może poczekać, bo już wrócili z podkową kuńa, znów zbieramy, kartofle są najważniejsze. Późno tego roku obrodziły. Ale rzuciły hojnie, dużo zbierania.


Ciąg dalszy jutro
Foto: Marcel Marien


   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.