25 kwietnia 2024, czwartek

2017

Dariusz Łukaszewski

Ale ty nie musisz tego czytać, Anka cz. 7





Naprzeciwko, Ulka prowadzi kiosk z piwem „U Ulki". Daje na zeszyt, więc kiosk ma wzięcie.



Otwiera już o szóstej i słucha radia maryjnego; pijaków dosyć się już nasłuchała. Za rok przejdzie na emeryturę. Strach, jak szybko człowiek się zużywa. Wszystko wysiada, najpierw oczy. Ulkę bardzo wzrusza los świń mordowanych hurtowo przez sadystycznych oprawców w rzeźniczych masarniach. Ludzkie losy mniej ją biorą, a już pijaków to w ogóle.

- Wszyscy się na tę świnię rzucają, pani Ulko, wszyscy chcą aby zjeść tę biedną świnię, no to już jest naprawdę taka prawda, że naprawdę...
- Ty już więcej nie pij Zandecki!


- Jeszcze aby jedno, pani Ulko, bo umrę.
- Do domu!


Niektórzy są bliżej śmierci, niż przypuszczają.


Płacę kartą, chowam puszkę do kieszeni i idę pospacerować po mieście. Niedaleko jest dom wariatów, ale mówią na niego sanatorium dla nerwowo i psychicznie chorych. Wysoki, bardzo wysoki mur otacza wille położone w pięknym parku. Wśród innych drzew rośnie tu miłorząb, platan i sekwoja, i prawdziwa palma, ale w szklarni.


- Uważa pan, że czubeczki nerwowo-psychiczne potrafią to docenić, jak normalni ludzie?
- Nie wiem, nigdy nie byłem normalny.


Wariaci urządzają bale sylwestrowe, letnie oraz inne bale. Zawsze gra orkiestra złożona z wariatów. Pozwala im się na to, bo taniec ma działanie terapeutyczne na układ nerwowy, a poza tym można sobie zobaczyć prawdziwy taniec wariatów. Dodatkowo orkiestra gra jazz zwariowany jak należy oraz prawdziwy hip-hop bez ograniczeń. Wysoka kuta brama strzeże wstępu do domu wariatów, ale w balowe dni nikt jej nie pilnuje, a nawet zaczęto ją zachęcająco uchylać po serii upadków i połamań doznanych przez mieszkańców przełażących przez mur, by dostać się na bal; tak naród spragniony jest obcowania z prawdziwą kulturą. Burmistrz najpierw usiłował zapobiec połamaniom, urządzając konkurencyjne potańcówki w mieście, ale nie miały wzięcia, zanadto były skrępowane konwenansem.


- Powinni wziąć tę orkiestrę wariatów, żeby rozruszała te imprezy.
- Myśli pan, że nie próbowali?


- I co?
- Nie zgodziły się wariaty. No po co oni mieli wychodzić za mur, jak ludzie przez mur skakali, gnaty łamali, żeby się do nich dostać?


- Powinni posmarować im porządnie!
- Próbowali, ale wariat na pieniądze nieczuły, nienormalny jest.


W wariatkowie jest wieża widokowa, nie za wysoka, a nawet niska, ale widać stąd wiatrak za miastem, w którym Maryś świątki rzeźbi. Sam burmistrz zamawia u niego figury okazałe na prezenty okolicznościowe dla innych notabli, także gdy do obcych powiatów się wybiera ze sprawą, bo samej wódy przecież nie przystoi burmistrzowi wręczać, jak pierwszemu lepszemu z narożnika jakiegoś. A tak, to: rzeźba, flaszka, bombonierka i już jest galanto eleganckie trio, można jechać do każdego z wizytą, nawet do województwa. Poza tym to jeszcze bierze od Marysia polonia zagraniczna, na kapliczki przydrożne, bo poza krajem tych rzeczy brakuje. No i miłośnicy sztuki też biorą, bo Maryś nie tylko świątki potrafi, ale i babę, i jelenia, i Murzyna z cygarem, co tylko zażyczysz.

- A jak to cenowo wychodzi, Maryś?
- Dogadamy się, Panie Darku.


Ciąg dalszy nastąpi
Foto: Marcel Marien


   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.