25 kwietnia 2024, czwartek

2017

Dariusz Łukaszewski

Ale ty nie musisz tego czytać, Anka cz. 9



Deszcz pada na ludzi złych i na dobrych, na głupich i na mądrych, na kobiety brzydkie i na ładne też. Ale już wichura przegania chmurzyska i oto świeci słońce.



- O, jak się ładnie zrobiło, zobacz jak ładnie, ożeniłbyś się Rysiek lepiej, niż tylko do tej roboty i wciąż w tych papierach – stara matka Kaczmarkowa synowi koszulę prasuje a on przy biureczku, co mu jeszcze ojciec zrobił, analizy stanu skóry mieszkańców powiatu przegląda, rozważa jakby najlepiej je poprzez prezentację w pałerpoincie oddać, biegłością technik komputerowych przed samym burmistrzem zapunktować. Widzi Kaczmarkowa, że coś zżera Ryśka od środka, czuje, że nie jest on doceniany w tej pracy, oj nie, więc mu tę koszulę prasuje najstaranniej, chociaż raz już wczoraj prasowała, żeby już nikt w tej pracy nie miał tak pięknie odprasowanej koszuli jak jej Rysiu, nawet sam burmistrz. Bo dwa razy prasowana koszula to rzadkość, unikat, co w takim zaniku, że jak się pojawi, to od razu dostrzeżony być powinien i doceniony. Czego to matka nie zrobi dla kariery syna.


Świętej pamięci Kaczmarek zrobił to biureczko dla Ryśka, kiedy jeszcze był stolarzem.

Dla Miecia nie zrobił, bo się urodził rudy, chociaż trzeba przyznać, że obu synów równo, po ojcowsku harapaczem traktował, gdy miał tylko chwilę wolnego, naprawdę żadnego nie zaniedbywał. A umarł śmiercią straszliwą, bo w maseczce nie chodził regulaminowej: przy malowaniu mebli politurą w fabryce meblowej, morowe powietrze w stężeniu mu się na buzię rzuciło i już tak trzymało coraz mocniej, że najpierw mu zeżarło wargi, odsłaniając jęzor w jamie bezzębnej, potem nos zeżarło, potem oczy, a potem to go już w osobnej sali szpitala trzymali, bo straszno było patrzeć, a i hałasował okropnie zawodząc. Aż którejś nocy wszyscy odetchnęli, nastała cisza.


A u burmistrza Grażynka posługuje jako sekretarka, i bardzo sobie chwali. Kiedyś była najładniejszą przedszkolanką w mieście i mogła przebierać do woli, na przykład pojechała na spływ kajakowy ze Sławkiem saksofonistą, a powróciła już z innym chłopcem, ale jak każda w tym kraju, najchętniej wyszłaby za Niemca, i najlepiej żeby był z Ameryki i od razu bogaty jak marzenie, a teraz posługuje u burmistrza.


- A gdym, tak dla odświeżenia atmosfery przyciął ci pensję, Grażynko?

- Niech pan tylko spróbuje!


- Tylko żartowałem.

- A proszę bardzo, i czym mogę służyć, panie burmistrzu?


Ten Sławek saksofonista jest dzisiaj bardzo gruby, ale nie jest najgrubszy w mieście; jest najgrubszym dyrygentem chóru seniorów i seniorit, ale ogólnie to najgrubsza w mieście jest Najtęga, o której bajkę napisał Narrator, a ilustrowana była w samej Ameryce, przez artystę, co miał wystawę w Zachęcie. Wystawa nie miała wielkiego brania, ale za to bajka nie miała wzięcia w ogóle.


- A nie mógłby pan być trochę bardziej uprzejmy, panie Darku?

- Nie.

Ciąg dalszy nastąpi
Foto: Marcel Marien


   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.