Trochę Mrożka
Trochę Mrożka 1
Spotkanie
opowiadanie Sławomira Mrożka z tomu Opowiadania wydanie II poszerzone
Wydawnictwo Literackie Kraków 1974
Foto: Shinici Maruyama
Droga była pusta. Określając ją w ten sposób, chcę powiedzieć,
że nie było na niej człowieka ani zwierzęcia, ani
też przedmiotu. Szedłem tą droga. Ja jestem człowiekiem.
Ale rozglądając się — nie zauważyłem nikogo.
Ciąg dalszy Klick!!! we foto
Spotkanie
Tak było tylko do pewnego czasu. W jakiejś chwili
ukazał się ktoś, kto szedł mi naprzeciw. Trochę wyższy
ode mnie, o wiele szerszy w ramionach, miał również kapelusz,
podczas kiedy ja kapelusza nigdy nie noszę.
Przybrałem odpowiedni wyraz twarzy, aby wydać się
energicznym i pięknym.
Myślałem, że wszystko odbędzie się jak zwykle. Ja
wstrzymam na chwilę oddech, żeby powietrze roztrącone
nieznajomym i otaczające go nie przeniknęło mi do płuc —
i miniemy się.
Ale on zagrodził mi drogę i powiedział:
— Proszę się zatrzymać. Jutro, dokładnie o siódmej,
przyjdzie pan do mnie posprzątać mieszkanie.
Byłem tak zdziwiony, że zapytałem tylko:
— Ja?
— Oczywiście, że pan.
— Ale co to ma znaczyć?! — Odnalazłem wreszcie
właściwy sposób odpowiadania na zaczepki. — Co pan sobie
wyobraża?! Proszę mnie przepuścić!
— Niech się pan nie unosi. Proszę posłuchać: woda
bieżąca jest na miejscu, również i ściereczki.
— Czy pan naprawdę sądzi, że ja...
— Praca z pozoru wydaje się ciężka, nie przeczę, ale
jest przecież odkurzacz.
- Jaki odkurzacz?!
- Doskonały odkurzacz, operowanie nim to prawdziwa
przyjemność. Zresztą można trzepać na dole, na podwórku.
— Które piętro? Pewnie szóste.
— Ależ nie! Czwarte. W dodatku jest winda. Sam pan
widzi, jakie warunki.
— Ale z jakiej racji ja mam panu sprzątać mieszkanie?!
— Bo już jest brudne i trzeba koniecznie trochę odświeżyć.
Dostanie pan fartuch. Zresztą proszę nie robić
uwag.
— Ale co to ma znaczyć właściwie?!
— No bo przecież nie będzie pan sprzątał bez fartucha.
Zresztą — jak pan chce.
— Nie, nie, koniecznie fartuch. Ale... jak pan śmie!
— W komórce obok łazienki znajdzie pan miotełki,
światło musi pan zapalić w przedpokoju, bo w komórce
spaliła się żarówka.
— Nie, to doprawdy niesłychane!... Przydałyby się
szmaty filcowe... Ale za kogo mnie pan bierze właściwie,
co?!
— Szmat nie ma, są tylko pantofle na wojłoku, znajdzie
je pan także w komórce. Tylko proszę mi nie zużywać
za dużo pasty do podłogi. Wszystkiego wychodzi tyle, że
nie można nadążyć.
— A pan myśli, że można zbyć byle czym? Jak się
robi, to trzeba tyle, ile trzeba, nic nie da się oszukać, a jak
pan myśli...
— Proszę nie dyskutować. Pastować lekko, poczekać,
aż przeschnie. Froterkę pożyczy pan od sąsiadów.
— Jak to, nie ma pan swojej froterki? Nie można
było sprawić?
— To nie należy do pana. Do sąsiadów dzwonić tylko
przed ósmą, bo potem wszyscy wychodzą. Powiedzieć, że
to ode mnie. W kuchni, na kredensie, leży ementaler, pro-
szę sobie wziąć kawałek, tylko nie wszystko. Zlew przetkać,
geranium podlać, linoleum zwinąć, obcych nie wpuszczać.
— A ciepła woda? Zimną nie będę mył. Mam reumatyzm.
— Proszę nie pleść głupstw. Woda grzeje się w piecy -
ku gazowym. Trzeba tylko przekręcić odpowiednie kurki.
Jest pan dorosły.
— To i gaz jest?
— Proszę nie zadawać nieinteligentnych pytań. Jasne,
że jest.
— Ja się boję. Można się otruć.
— Głupstwa. Brudne serwety złożysz pan w jednym
miejscu. Szafy odsunąć, materace przetrzepać, firanki
zdjąć, klamki proszkiem, ścian nie ochlapać, okna potem
na sucho trzeć długo, bo sprawdzę, radio wyłączyć i nie
słuchać, bo rozprasza. No, to by było mniej więcej tyle.
Do widzenia.
Odszedł, nie oglądając się, krokiem sportowca. Spoglądałem
za nim, dopóki nie zniknął. Kipiała we mnie
obrażona duma, krzyczała zraniona godność osobista.
Nagle zrobiło mi się głupio, poczułem się bezradny,
bezbronny... nie zostawił mi przecież adresu.
Sławomir Mrożek
Spotkanie
Opowiadania, wydanie II poszerzone
Wydawnictwo Literackie Kraków
1974
Ilustracja: Shinchi Maruyama Klick!!!
Komentarze:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.