19 kwietnia 2024, piątek

Anka cześć,

Ludwik Cichy

Anka cześć, cz. VI

















Anka cześć,

A zgadnij o kim to jest, albo mogło by być?


 



najważniejsze, żeby lubić swój pomarańczowy samochód.

Bolały go stopy. Zdjął elastyczne skarpety, rzucił pod stół i nałożył sobie bigosu z gara na wczorajszy talerz. Arcydzieło powstaje wtedy, gdy za to co akurat napisałeś ktoś jest gotów zapłacić ci 40 razy więcej, niż za to co piszesz codziennie, przeleciał mu przez głowę strzęp myśli. Nie chciało mu się teraz tego rozwijać, więc walnął w czerwony, uruchamiając telewizor mówiący, że banki udzielają kredytów wyłącznie tym, którzy potrafią udowodnić, że ich nie potrzebują. Przerzucił parę kanałów, ale nie znalazł niczego ciekawego. Wkurzony, walnął w czerwony i telewizor zamknął się.

- Mam dosyć oglądania telewizji, w której mnie nie ma, mam dosyć gazet, które o mnie nie piszą, jakiś układ, cholera!

 

Nabierał bigosu na łyżkę, gdy rozległ się dzwonek. Odczekał chwilę, aż sobie pójdzie, ale dzwonek zadzwonił znów, bardziej natarczywie.

- Niech sobie pójdzie! – wrzasnął.

 

Dzwonek nie dawał za wygraną.

- Posłuchaj! Mnie nic nie interesuje, zajmuję się wyłącznie sobą! Niech sobie idzie już! – wrzasnął. – A w ogóle, co mnie tak w tobie wkurza!!!?

 

Tym razem odpowiedziało mu pukanie, prawie kulturalne, prawie zawstydzone, że musi tak tutaj, do tych drzwi ze sprawą. Wstał i ruszył sycząc:

- Głupi to nie choroba, to jest stan nieposiadania wiedzy i chełpienia się tym ubóstwem, obnoszenia tego, i nachalnego wymuszania akceptacji takiego stanu. Głupi to jest facet, który nie posiada wiedzy i jeszcze potrafi się tym chełpić przed całym światem i zawracać głowę!...

 

Na progu zobaczył drobną kobiecinę o mocno zużytej twarzy, w pocztowym uniformie, w dodatku z wąsem. Była tak drobna i zużyta, że mu się głupio zrobiło, że takie ciężkie działa wytoczył.

- Życie to trudna sprawa i ciężko ją rozgryźć – wymamrotał nie bardzo wiedząc, czy bardziej rozgrzesza siebie, czy raczej ją przeprasza.

 

Kobieta nie zwróciła na to uwagi. Wydało mu się, że ostentacyjnie. Bo bez słowa i nienaturalnie długo przetrząsała torbę w poszukiwaniu przesyłki, którą przecież powinna mieć przygotowaną.

- Niech nie będzie taka najeżona, nie widzi, że ofiaruję jej współczucie?

 

Zużyty kawałek kobiety znów nie odpowiedział.

- A co ją w ogóle sprowadza?! Się pospieszy, bo mi bigos stygnie na talerzu i mam taki nerw, że….

 

- Podpisać – odezwała się wreszcie podsuwając mu listę doręczeń i długopis..

 

- Wszystko?!

 

- I niech se pogryzie gałązkę.

 

- Co?!

 

- Albo gałązkę – wyjęła mu z dłoni papier, długopis i obróciła się dając do zrozumienia, że rozmowa (o ile jakaś była) jest skończona.

 

- Mówi do mnie, czy pod moim adresem?!!!

 

- W ogóle nie rozumiesz kobiet – rzuciła przez ramię.


- Sucha szkapa!

 

- Nigdy nie rozumiałeś – była już za furtką.

 

Stał wkurzony, najbardziej na to, że nie ma nikogo, komu mógłby to ujawnić.

- Chmmm… widać, kobieta nie tylko z samej urody się składa.

 

Dopiero po chwili zwrócił uwagę na przesyłkę, którą przez cały czas trzymał w dłoni. Na prawie pachnącej kopercie był nadruk stylizowany na średniowieczną pieczęć: bank taki a taki, ma zaszczyt, nadzieję, że specjalna oferta dla Pana/Pani… wyjątkowo, serdecznie, wyrazy, z najwyższym szacunkiem…

- Dlaczego, kiedy słyszę promocja od razu chcę dzwonić na policję? – przypomniał sobie czyjeś zdanie; zgniótł bełkotliwy papier i trafił do kosza za pierwszym razem. – Nieźle!

 

Wrócił do bigosu. Wpakował go z powrotem do gara, podgrzał, i na talerz, i do buzi, i do brzucha, aż poczuł, że ma go w nim dosyć. Taka przyjemność mechaniczna w tych nieprzyjemnych czasach. Otworzył okno, by wykonać serię głębokich, rozluźniających i ożywczych odbić. A za oknem, wysoko, na tle pięknego - jak w reklamie piwa - nieba, przepływał dostojnie wielki kiczowaty balon. W gondoli pod zjawiskową czaszą  nadlatywała właśnie Walentyna, samotna emerytka, która spośród wszystkich ludzi na świecie lubiła najbardziej siebie. Miała już teraz dużo czasu i możliwości na realizowanie skrywanych latami pasji, bo w trudnej sztuce bycia znienawidzoną przez wszystkich osiągnęła już wszystko, co możliwe i co w mocy ludzkiej. Zaalarmowana kanonadą w dole, Walentyna wyjęła lampę i zagaiła w mowie Morse'a:

 

- Z nikim nie gadam, nie można na mnie liczyć.

 

- Nie bądź taka cwana, Walentyna! – odpowiedział jej chorągiewkami.

 

- A ty się weź do jakiejś roboty lepiej, cycu jeden!

 

- I kto to mówi?! Jędza!

 

- Może i jędza, ale wciąż lubię swój pomarańczowy samochód. I ludzie to doceniają.

 

- Dopilnuję, żeby już nic nie uchodziło ci na sucho!

 

- A  ty nie masz pojęcia o niczym, czego nie ma w podręcznikach.

 

- Co ty możesz wiedzieć o facetach?!

 

- Nie mogę się angażować w tę rozmowę zbyt głęboko, bo tak się łatwo wzruszam. Mam dzisiaj taki okropny biomet.

 

- A mnie bolą ręce, jak cię słucham.

 

- Weź się za jakąś robotę, lepiej! Baj!

 

Zatrzasnął okno i wrzucił na patelnię wątróbkę, żeby zaspokoić wyzwoloną znienacka potrzebę zrobienia czegoś konkretnego. I skupił się na siekaniu cebuli, co wywołało - bo musiało – płacz.

- Moja praca polega na markowaniu obecności - wejść koło południa, tu i tam zagaić i zrobić takie wrażenie, że już tu byłem wcześniej, tylko musiałem gdzieś wyjść i znowu jestem.

 

Łzy kapały na cebulę.

- A do czego innego może służyć dziennikarz? Przeważnie do wytwarzania uzasadnień swojej niezastępowalnej obecności, bo dzisiaj pismaków mogłyby już zastąpić maszyny, gdyby do tego dopuścili, jak nie dopuszczają.

 

Rozżarzył drugą patelnię i wrzucił do niej cebulę, a potem zapalił.

- Skąd ja wytrzasnę pomarańczowe auto?

 

Anka,

Samochodu nie wymyślono jako rzecz mającą ułatwiać życie starym ludziom czy zniedołężniałym inwalidom wojennym; samochód wymyślili faceci do podrywania dziewczyn, i jak wiadomo, głównie do tego służy.

rysunek: Andrzej Bobrowski

   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.