29 marca 2024, piątek

Czytelnia człowieka dla ludzi

Ludwik Cichy

Cicho i przyjemnie (opowiadanie)



Dostrzegł ją i nie przeoczył.

W jednej z tych uroczych kafejek, gdzie na kontuarze, w głównym kieliszku do szampana trzyma się dla zachwytu i westchnień złotą welonkę. Albo czerwoną, ładnie podświetloną, dla miłosnej atmosfery i estetycznego efektu. Po kwadransie rybka zdycha: najczęściej dusi się, a jeśli szczęście jej dopisze - schodzi na atak serca. Szklany ekran powiększający okrągłego telewizora, jaki ma dookoła siebie, przez cały czas serwuje jej horrory z potworami: ogromne ślepia, paszcze, zębiska szczerzące się - gdyby głupia wiedziała, że w uśmiechu, ale nie wie - i serce jej nie wytrzymuje i barman szybko zmienia ją pod ladą na inną kwadransówkę, pod pretekstem uzupełnienia wody. Rzeczywistość zakochanych jest taka, jaką chcą ją widzieć, więc nigdy nie dostrzegają podmiany i zachwycają się dalej, zamawiając drogie koktajle, zagraniczny owoc i wykwintne galaretki.

Ciąg dalszy Klick!!!


 Ilustracja: HEYKELTRAŞ Coşkun ÖZER




Poznali się, wpatrując w kieliszek z welonkiem. On z jednej strony, ona z przeciwnej. A potem unieśli głowy i wzrok napotkał wzrok. On puknął palcem w szkło i welonek wystrzelił jak z procy, waląc w ścianę tuż przy jej policzku. - Lubi cię - powiedział. Ona puknęła pierścieniem w kielich i welonek pomknął do niego, waląc po drodze ogłuszonym łbem w szklaną przeszkodę. - Ciebie też - ucieszyła się. Uśmiechnęli się i już byli zakochani.


- Przepraszam na chwileczkę - barman ujął w dłoń kielich i razem z zawartością zsunął za kontuar. - Wymienię tylko odrobinę wody - posłał im ładny, zawodowy uśmiech.


- Lubi pan przyrodę - pochwaliła ona.

- O, tak! - ujawnił barman.

- Ja przepadam za zwierzętami - poinformowała chłopaka.

- Ja też – chłopak szybko potwierdził wspólnotę zainteresowań i zaproponował spacer. Potem była dyskoteka, a na drugi dzień niedziela, więc się umówili na tej samej ławce, na której właśnie przerwali całowanie.


Przyniósł chomika w klatce. Była zachwycona, więc odważył się wsunąć jej rękę pod bluzkę. Potem drugą. Wiedziała jak się zachować do tego stopnia, że zaproponował bezceremonialnie:

- Chodźmy do mnie, mieszkam tuż.

- Okay!


Na pustej ławce chomik pocił się w popołudniowym, sierpniowym skwarze. Chętnie by się zakopał, ale w klatce nie było nawet wiórków. Uszami i końcami wąsów zaczął nagle łowić narastające, wysokie tony. Gorące powietrze przynosiło piski nienaoliwionych osiek inwalidzkiego wózka. Aleją toczył się Emeryt.


Emeryt zatrzymał się przy ławce i zapalił, żeby upewnić się, że nikt go nie obserwuje. Ponasłuchiwał, porozglądał się, a potem wypluł rozżarzony ustnik, nakrył klatkę gazetą i pomknął z nią w stronę działki z komórką i narzędziami do majsterkowania. „Skórkę to ty masz, skurwesynu, trochę szczupłą”, rozważał, „na pół nerki nie starczy. Ale za to klatka jaka odpicowana! Dostanę za nią na bazarze kawał grosza”, skręcił w aleję prowadzącą do ulicy. „A ciebie, szczupły, też się zagospodaruje. Wypcham cię, skurwesynu, i dam wnukowi; niech się chłopak od małości z przyrodą oswaja, wrażliwszy będzie”. Przyhamował u wylotu alejki, ale wózek nie zareagował i mknął dalej, zatrzymując się dopiero na zderzaku ciężarówy pędzącej z paką wypełnioną nutriami na skórki i na suchą kiełbasę. Kierowca próbował wykręcić, ale było już za późno; piętrowa platforma przywaliła w pień dwuwiekowego grabu i rozdarła się wzdłuż długiego boku. Tysiące szczuropodobnych stworzeń rozpierzchło się w zaroślach, unosząc ze sobą swoje skórki i kiełbasiany surowiec. Chomik opuścił pokiereszowaną klatkę i czmychnął do pierwszej napotkanej kreciej dziury, w której panował chłód, mrok. I było cicho i przyjemnie.

   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.