28 marca 2024, czwartek

Czytelnia człowieka dla ludzi

Gostyńska 36

Czekając na gnu (opowiadanie)











Mieszkaliśmy w naszym domu na pustyni. Nikt nie musiał nas ratować i my nie musieliśmy ratować.



Za oknem było widać piasek i słońce, czasem czuć było wiatr, w nocy przychodził księżyc. Powiedziałaś, że musimy coś zrobić. Poszedłem do szopy i przyniosłem farby i pędzelki. Na wielkiej ścianie naszej sypialni namalowałaś trawy sawanny, baobab, akacje, żyrafę, czarnego tukana z żółtym dziobem i rzekę z krokodylami gotową na przeprawę gnu. Usiedliśmy na podłodze i czekaliśmy aż gnu nadejdą. Całymi tysiącami, jak mają w zwyczaju. W nocy znów przyszedł księżyc, ale gnu nie przyszły.

Rano domalowałaś dla zachęty trzy zebry, jednak gnu nie pojawiały się. Za oknem słońce smażyło piasek na patelni pustyni, bo było już południe. Wyjęłaś z lodówki arbuza i pokroiłaś go na zimne, przyjemne, różowe półksiężyce. Usłyszeliśmy rumor, i przez otwarte okno wskoczył do pokoju lew.

Widywaliśmy go już wcześniej, ale tylko przez lornetkę, jak na granicy zniechęcenia wciąż próbuje wytropić coś, czego na pustyni nie ma. Prawdopodobnie, wyposzczony monotonią pustki, uległ pokusie twojego soczystego obrazu oczekującego nadejścia gnu. Przysiadł na podłodze obok i dyszał nieprzyjemnie, aż spiorunowałaś go wzrokiem i przestał. Zapadło długie krępujące milczenie. Nieznośne.

Powiedziałaś żebym coś zrobił. Poszedłem do szopy po sztucer Remingtona. Wróciłem i znacząco odbezpieczyłem karabin. W dodatku oświadczyłaś, że nie brzydzę się przemocą. Lew spojrzał na mnie, a gdy potwierdziłem skinieniem głowy tę oczywistą nieprawdę, odbił się od podłogi i wskoczył w obraz.

Usłyszałem jego ryk, ale nie wiem czy pod baobabem, czy wśród akacji, spojrzałem na brzeg rzeki, tam, gdzie maiły nadejść gnu, ale już nic nie zobaczyłem, bo chlusnęłaś na ścianę wiadrem białej farby i obraz zniknął zanim nadeszły.

Wyjęłaś ze skrytki brązowy odkurzacz Zelmer i posprzątałaś po lwie. Potem, jak nigdy nic, zjedliśmy zimne, przyjemne, różowe półksiężyce arbuza i poczekaliśmy na księżyc. Nie zawiódł. Przyszedł wieczorem, jak zawsze. Księżyc nigdy nie zawodzi.

Rysunek: Andrzej Bobrowski


   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.