28 marca 2024, czwartek

Dariusz Łukaszewski

Dziad i baba cz. 2




Trzy czarne wrony przeszukują śmietnik w poszukiwaniu skarbów. Podkrada się do nich bure kocisko. W gruncie rzeczy nie lubi wroniny kocisko; mysinę ponad przedkłada, zwłaszcza schab mysi i móżdżek. Po co się zatem zakrada? O!, odfruwają już wrony spłoszone głosami się do śmietnika zbliżającymi; nie dowiemy się co powodowało kotem, bo powody ustały przez odfrunięcie zniknięcie.




Rysunek Andrzej Bobrowski




Starając się nie następować na kreski i krzyżyki chodnika - jeden pijak wracał właśnie z wódki, a drugi akurat szedł się upić, spotkali się przy śmietniku na osiedlu.


- O! Romek cześć, nie miałbyś czasem oddać moje 40 groszy?

- Już dawno ci chciałem, ale coś cię nie było.


Taką, ciekawie zapowiadającą się rozmowę przerwało motorka zatrzymanie się nagłe z dziadem i babą.


- Podejdź tu! - usłyszeli pijaki.

- Ja?...


- Ten drugi.

- Mogę podejść – zgodził się drugi pijak. - Ale by się pani musiała umówić najpierw. A nie tak...


- Chodź tu zaraz, bo mam sprawę do ciebie, a ten drugi niech sobie idzie!

- A co to ma być?! Co?!...


Baba zgasiła motorek i zwróciła się do dziada:

- Daj mu raz batem. Nie za mocno.


Dziad wyjął zza cholewy buta nahaj, w powietrzu świsnęło strzeliło i na poliku pierwszego pijaka pojawiła się krwista pręga.


- Ty jesteś Matyja? Ten, co gra na trąbce Ciszę na pogrzebach biedaków? - przemówiła baba, kiedy jedyny pijak, jaki został w polu widzenia zbliżył się do niej posłusznie.

- Ja jestem. Ale już nie gram na pogrzebach.


- Bo?...

- Garnitur już nieelegancki z lekka na takie okazje, niestosowny.


- A trąba?

- Trąba jest.


- Jest, mówisz trąba...

- I śpiewa pięknie wciąż.


- Daj mu tysiąc – ordynuje nagle baba, a dziad wyjmuje z plecaka zwitek banknotów, gumkę z niego ściąga odlicza papierów dziesięć i Matyi wtyka do ręki oniemiałej. - Garnitur sobie kup zaraz! U krawca obstaluj na miarę, nie marketowy! - rozkazuje baba. - Żebyś wyglądu nabrał, prezencji godnej twojego powołania szlachetnego, rozumiesz łachudro? Którą z siebie zrobiłeś.

- Królowo!!!... że ja Cię od razu nie poznałem?!... To przebranie zmyliło mnie głupiego prostego, co po wyglądzie ludzi bierze. Królowo...


- Daj mu jeszcze pięćset na buty – przerywa baba Matyi płaszczenie się. - Będziesz umiał kupić buty za pięćset złotych?

- Będę!


- I można ci wierzyć?

- Czy można mi wierzyć?... Królowo!...


- Zaryzykuję. Dołóż mu jeszcze na koszulę i fryzjera trzysta – dziad odlicza kolejne banknoty, ale trzyma je nie dając, czeka na ciąg dalszy. - I!... - zawiesza głos baba – jeszcze dwieście. Na wódę. Żebyś kupił tyle ile chcesz wreszcie, poszedł do domu i upił się do woli, przełomowo, po raz ostatni.


Dziad odlicza banknoty i wciska Matyi do drugiej ręki.


- Dwa tysiące to dużo pieniędzy.

- Dużo Królowo, oj dużo...


- Można cię z nimi zostawić? Będziesz umiał z nimi żyć?

- Będę.


- Taką to miałam sprawę do ciebie. Idź już.

- Według rozkazu Królowo.


- Uda mu się? - pyta baba dziada, kiedy Matyja oddala się krokiem zdecydowanym, defiladowym prawie, manifestując postawę człowieka mocno wierzącego, że świat znowu do niego należy.

- Nie.


- Upije się i zaraz mu wszystko ukradną?

- Ciężko mu będzie utrzymać dwa tysiące w kieszeni.


- Ma szansę. I nie chcę już o tym rozmawiać. Jedziemy na obiad.


Do śmietnika powróciły trzy czarne wrony, wypłoszone rozmowami, jakie tu się odbyły. Zjawiły się znowu w tej samej sprawie: poszukiwania skarbów. A za nimi zaczęło też podkradać się kocisko, to samo bure wynudzone, co przed ich odfrunięciem. I świeciło słońce, to samo, które oglądał teraz Czarny Prezydent Białego Domu w Ameryce. Pijaków ani motorka już przy śmietniku nie było.


CDN


   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.