25 kwietnia 2024, czwartek

Czytelnia człowieka dla ludzi

Miłka O. Malzahn

Fragment powieści


...stąd się biorą moje opowiastki, że opowiadam je za innych.





Miłka O. Malzahn fragment powieści Królowa Rabarbaru


GEZA

Następnego dnia Geza spotkał mnie skupioną nad krzakiem rabarbaru. Oglądałam liście, chociaż nie spodziewałam się po nich niczego specjalnego. Lubiłam liście rabarbaru, mogłam na nie patrzeć tylko z samej potrzeby kontemplacji albo też innego rodzaju namysłu. Liście, preteksty, liście kapelusze.

— Liście kapelusze — powiedziałam na głos, żeby dać mu do zrozumienia, iż go zauważyłam.

— Oryginalne — przyznał. — Opowiastki na niesnaski — dorzucił od siebie.

— Jakie niesnaski?

— Jakie opowiastki, nie chcesz wiedzieć?

— Nie wiem co bardziej.

— Opowiem — zaproponował — jeśli dalej nie będziesz wiedzieć, wyjaśnię.

— Ciekawe — zgodziłam się — poproszę o jedną.

— Przy rabarbarze?

— Przy.

— Więc proszę — Geza usiadł, ja także przysiadłam na kawałku trawy, której jeszcze nie tknęła kabalistyczna łopata. — Pewnej kobiecie zdarzyła się bardzo dziwna sytuacja…

— Przekopali jej ogródek w poszukiwaniu wiekowych papierów? — przerwałam, jak mi się wydawało, bezlitośnie. Geza udał, że nie dosłyszy.

— Któregoś dnia rozbolało ją całe ciało, lecz tak jakby nie bolało. Lekarz nie widział w tym nic dziwnego i polecił jej forsowne ćwiczenia dla rozkurczenia przykurczów, gdyby takie zauważyła. Ale ona nie miała przykurczów, w każdym razie dotychczas ich nie zauważyła. Ćwiczeń zaś szczerze nie lubiła, więc nadal kobieta poruszała się, jakby się nie poruszała, mówiła, jakby nie mówiła, żyła, jakby nie żyła. A jednak nikt się temu nie dziwił, tak jakby był to jej stan naturalny. A nie był. Ona nic nie czuła, czując dokładnie wszystko. Każda czynność wymagała od niej nadnaturalnego wysiłku, na który codziennie się zdobywała, prawdziwym, prywatnym cudem. Nie skarżyła się, choć stan coraz bardziej był ponad jej siły. Uśmiechała się nawet, jakby uśmiech nie kosztował nic, choć kosztował ją wszystko. Tyle tylko, że sobie nikła. Nie mogła procesu powstrzymać, sprzeciwić się sile, która sprawiała jej niebolesny ból. Coraz mniej kobiety w kobiecie błagało o ratunek, nie błagając, coraz mniej dotyczyło tych, którzy mogliby ją zauważyć. A bliscy byli za blisko, by odnotować powolny ubytek, a dalecy rzadko przejmowali się dalekimi. Kobieta nikła coraz bardziej.

— Tak, tak — oznajmił jej lekarz, gdy po długiej nieobecności stawiła się w gabinecie — tęsknota.

— Tak, tak — szepnęła kobieta z rezygnacją i ubyło jej nieco w okolicy szyi.

— Proszę natychmiast odwrócić kota ogonem — zganił ją lekarz, a ona tylko kiwnęła głową i wyszła, pozostawiając po sobie troszkę mniej pustego miejsca niż zwykle.

*

Przyjrzałam się Gezie podejrzliwie.

— Mówisz jak ja.

— Wydaje ci się.

— Nie, mówisz mi opowiastkę, którą tylko ja mogłabym wymyślić. Nie jest podobna do twoich opowiastek.

— Cóż — wzruszył ramionami — stąd się biorą moje opowiastki, że opowiadam je za innych.

— Jesteś niepokojąco dosłowny. Opowiadasz je tym, do których i tak należą?

Geza tylko uśmiechnął się, a ładny miał uśmiech, taki elektryzujący.

Zastanowiłam się, czy ze mnie żartuje, ale nie, nie żartował ze mnie, choć jego opowiastka wydała mi się karykaturalna. I to odwracanie kota ogonem, co by na to powiedział Kot Papuas? Geza zaniepokoił mnie i to bardzo. Odruchowo podciągnęłam nogi pod brodę i rozejrzałam się, czy nie ma w pobliżu Kota Papuasa.

*

— Po miesiącu Kobieta przyszła do lekarza odmieniona. — ciągnął Geza. — Była wesoła, aż iskrzyła, miała energiczny krok, najprawdziwszy uśmiech, lekkie słowa, jak nie ona.

— Tak, tak — zdiagnozował lekarz — miłość, miłość, byle nie oślepnąć.

— Miłość, miłość — poważnie przytaknęła, wzięła receptę i wyszła. A kiedy zamknęły się za nią drzwi, lekarz westchnął:

— Tak, tak, nie można przestać, nawet na chwilę nie może przestać, bo znowu zacznie znikać. — I zasnął.

*

— Znudziła go historyjka? — zapytałam niewinnie. — Wiesz co? Też bym zasnęła, gdyby nie to, że czekam na ładną pointę.

— Pointy pisze życie — oznajmił Geza z całą powagą. — Może nie zawsze ładne, ale słuszne. Z boskiego punktu widzenia. Ta historia jest prawdziwa — położył nacisk na słowo „jest”, a nie na „prawdziwa” ani na „ta”. Ja bym postawiła na „ta”.

(…)


Dalszy ciąg tego fragmentu oraz więcej Miłki O. Malzahn znajdziecie na www.fa-art.pl
"Królową Rabarbaru" wydało wydawnictwo Fa-art w 2004 roku

 



   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.