16 kwietnia 2024, wtorek

Czytelnia człowieka dla ludzi

Łaskotacz

Grzech (opowiadanie)

 




W życiu by się tak nie poniżyłem żeby jakąś książkę przeczytać!


Ilustracja: Tomasz Bohajedyn
ciąg dalszy, Klick!!! 
 


 




Grzech

 

Nie znam się na samochodach jak niektórzy. No, ale tyle to przecież wiem, że ten który teraz przykuwa moją uwagę, to jest taki za milion albo za trzy. Ferrari, albo jakiś produkt bugatti? Maserati? Nie jakiś tam zwykły porsche czy banalny mesiu, co się nimi wozi mafia  świeżych elit.


Nie zastanawiam się, czego można spodziewać się po facecie w aucie za trzy miliony na polskiej drodze;  nie rozpatruję odwetowo, czy ma białe skarpetki, jest właścicielem kiepskiego zegarka i sweterka polo z hipermarketu? Nie przypisuję mu marzycielsko i triumfalnie autorstwa kwestii: W życiu by się tak nie poniżyłem żeby jakąś książkę przeczytać! Nie.


Najpewniej ma białe skarpetki, bardzo drogi zegarek i nową bibliotekę, i w ogóle zestaw dżentelmeński, z kulturalną kobietą wytrenowaną do roli tła, imponująco przyjemnego, automatycznie uruchamiającego zazdrość.


Co innego mnie zastanawia przez te siedem sekund, kiedy jest mi dane widzieć to zjawisko – bo przecież pędzi z szykiem luksusowym i znika gdzieś, porażając już pole widzenia innych obserwatorów, zmuszonych do poradzenia sobie z tym zjawiskowym widokiem. Zastanawiam się otóż, jak można w biały dzień wyjechać autem za trzy miliony na publiczną ulicę, po której chodzą normalni ludzie w zwyczajnych sprawach człowieczych  i nic sobie z tego nie robić? Kto sobie potrafi z takim czymś poradzić?


Z tym, że każdy mu źle życzy, nie wiedząc nawet komu konkretnie. Co trzeba zrobić, by dotrzeć do takiego stanu znieczulenia? Jakich traum doświadczyć, by osiągnąć mistrzostwo w niełatwej sztuce bycia znienawidzonym przez wszystkich, i nie robienia sobie z tego nic.


Zaczynam się martwić o tego człowieka, mimo, że nie zdołał mnie nawet zauważyć. Przez mgnienie, moja  obsesja bycia w porządku nakazuje pomóc temu przypadkowi; przecież na każdym posterunku trzeba walczyć o lepszy wizerunek świata, nawet w najpodlejszych jego przejawach patologie uzdrawiać, do normalności przywracać….


Rozgrzeszam się - może i infantylnie - że przecież nie jestem Jezusem i nikomu nie obiecałem, że zamierzam na Jego miejsce awansować. Poza tym, świeci słońce, zapowiada się fajny dzień, więc łatwo zapominam o zjawisku w czerwonej blasze za trzy miliony.  Jestem w drodze do Ciebie i wszystko może się zdarzyć, w każdym razie bardzo wiele sobie obiecuję po spotkaniu. Z nadzieją, że ty też.



Postanawiam przegapić tego biedaka,  musi sobie jakoś sam poradzić.

Myślę o tym, w co też dzisiaj będziesz nieubrana? Przychodzą mi do głowy różne kombinacje.

 

ilustracja: Tomasz Bohajedyn

 

   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.