28 marca 2024, czwartek

Czytelnia człowieka dla ludzi

Jerzy Pilch

Jerzy Pilch

 





Dziennik Jerzego Pilcha w tygodniku "Przekrój" - 08/2010






2 lutego

Wczorajszego wieczoru, z lekka tylko sobą gardząc, obejrzałem w telewizji film o generale Jaruzelskim. Nic nowego, nic odkrywczego, nic zaskakującego. Czerń przewidywalna i monotonna. Słońce wschodzi i zachodzi, przemijają pokolenia, a jedyni sprawiedliwi nudni jak peerelowskie flaki z olejem. Obejrzałem i zaznałem mulistości. Tak jak w większości programów poświęconych historii najnowszej i tak jak w przypadku wszystkich programów, artykułów książek czy wywiadów poświęconych Generałowi zaznałem nudy mulistej (Ależ nudno, ależ śmiertelnie nudno! – wzdychał Janek Błoński parę tygodni po wprowadzeniu stanu wojennego).

4 lutego
Bez względu na to, jakie zło i jakie dobro ma na koncie Generał, w jego wydaniu wartości te grzeszą głównie formalną nudą. Nudny był stan wojenny, nudna inwazja na Czechy, nudne prawie całe Wojsko Polskie, na czele którego stał przez dziesięciolecia. Biuro polityczne obradowało, za oknami zmieniały się pory roku, Generał za stołem prezydialnym siedział nieruchomo jak skała – w niektórych towarzyszach budziło to lęk, inni przepowiadali mu wielką przyszłość.

Jeśli praktycznie nieograniczona, w najczystszej postaci dyktatorska władza, którą miał przez dekadę, była jego spełnioną wielką przyszłością – to się zgadza. Jeśli słynna jego nieruchomość była figurą przyszłej nieruchawości – to się zgadza tym bardziej. Pisał i pisze w swej obronie książki, w których racje swe wykłada z morderczą pedanterią – równie pedantyczne, jak nudne są to wywody. Zaraźliwie na dodatek – moje argumenty też nienowe.

Jeśli tyran – to za mało samowolny, jeśli demokrata – to za bardzo do muru przyparty. W obu wypadkach – mało porywający.

Z dyktatorskiej władzy wielkiego użytku nie zrobił, gdy wybiła godzina, oddał ją bez szemrania. Jedni za to do dziś go chwalą, drudzy żadnej zasługi w oddawaniu władzy przez zapędzonego w kozi róg komucha nie widzą.

– Gdyby nie on, Polska krwią by spłynęła – powiadają pierwsi. – Krwi i tak było dosyć, a władzę, miast czekać, aż sam ją odda, było mu zabrać od ręki – powiadają drudzy. – Zabrać mu władzy nie szło, moskiewskie miał gwarancje, ruscy w jego obronie by weszli! – Skąd! Ruscy by nie weszli! Co innego mieli na głowie! Nie mieli zamiaru wchodzić! – A jakby weszli? Z dokumentów wynika, że by weszli. – Weszliby, jakby ich poprosił. – Widocznie nie prosił, bo nie weszli. – Jak nie prosił, jak prosił? – Nie prosił, a jedynie rzekomym proszeniem wejście im utrudniał, skalę odpowiedzialności uświadamiał, udawał, że prosi, a w istocie nie prosił. – Ale był gotów do proszenia. – Skąd to wiadomo? – Z dokumentów. – Z innych stenogramów co innego wynika. Breżniew mówił: Nie wajdiom. Ale zaraz dodawał: Nu jesli budiet usłożniatsia – wajdiom.

Wejdą nie wejdą, białe czy czarne, zdrajca czy bohater – trwa spór wiekuisty. Tym wiekuistszy, że w Polsce każdy ma zdanie w jednakim stopniu wyrobione, co nienaruszalne.
W tym sensie film o Generale jest dziełem nie tylko go nie szkalującym, ale wręcz – niczym prawdziwe dzieło sztuki – bezinteresownym – autorzy muszą wszakże zdawać sobie sprawę, że zwolenników Generała film nie tylko nie przekona, ale ich poparcie dlań wzmoże; jego przeciwnikom zaś żadnych nowych argumentów nie dostarczy.

U nas każdy wie swoje i swojej trzyma się wersji, nie przypominam sobie żadnej debaty, w której ktoś by rzekł do swego adwersarza: przekonały mnie pańskie argumenty. Jeśli pada: przy swoich odrębnych zdaniach zostajemy – to i tak jest znakiem najwyższego z możliwych poziomu sporu.

Ideologiczne zadowolenie wynikające ze sporządzenia czarnego wizerunku było inspiracją autorów? – każdy ma takie inspiracje, na jakie zasłużył. Miernoty, które wypłynęły na wierzch w stanie wojennym, gloryfikowały Generała wedle identycznych metod co jego obecni pogromcy. To samo to jest plemię. Z natury rzeczy Ci, co dziś Jaruzela, opluwają – w stanie (jak mawiano w Krakowie: „w stanuchu”) wojennym z analogiczną gorliwością staliby po jego stronie – nie jest to żadne gdybanie, ale chłodna i – szczerze mówiąc – banalna obserwacja skłonnej do łatwizny kondycji ludzkiej. Dzisiejsza – jakże bezkompromisowo miażdżąca – krytyka Generała jest równie łatwa i równie trywialna jak ówczesna adoracja.

5 lutego
Niby nic nowego, niby nic zaskakującego, ale lawina – skądinąd jak najsłuszniej – oburzonych głosów, jaka nazajutrz po wyświetleniu filmu w telewizji ruszyła, zadziwia dziecinnością. Niby że obraz tendencyjny, jednostronny, niesprawiedliwy. Niby że osądzający w filmie Wojciecha Jaruzelskiego historycy i inni spece wedle jednego, z definicji Generałowi wrogiego, klucza dobrani. Gra do jednej bramki! Zestaw rytualnych kłamstw wiadomej instytucji! Pisowska wersja historii! Złamanie elementarnych standardów! Bezkarne widzimisię! Nie portret wielostronny, ale faul, pamflet, paszkwil, a nawet list gończy!

A czego się spodziewaliście, moi złoci? Wyważonych racji? Wolności rozumianej jako dar niezależnego wyboru i niczym poza rozmiarem mózgu nieograniczonego namysłu? W naszych stronach wolność nie sposobi do myślenia – że o pojednaniu czy jakimś wybaczaniu nieśmiało nie wspomnę. W naszych stronach wolność sposobi do gromienia pokonanych, do polowań z nagonką na do cna zaszczutą i ledwo dychającą zwierzynę. W ogóle wszelkie prezentacje taniej odwagi i darmowego męstwa są popularne i w wysokiej cenie. Dlaczego sprzedaje się raczej nic niż coś? Oto fundamentalne pytanie naszych czasów.

Jednostronny wizerunek Towarzysza Generała? Zważywszy okoliczności – niechże Jego zwolennicy radzi będą z parcianej powściągliwości i leninowskiego braku polotu jego portrecistów.

W końcu w obrazie nie ma na przykład sugestii, że Generał od maleńkości zapowiadał się na sadystycznego tyrana, co się przejawiało obrywaniem przez paroletniego Wojtusia skrzydełek muchom i motylom. Nikt w filmie nie daje do zrozumienia, iż Jaruzelski – dla niepoznaki mając z nim dobre relacje – maczał palce w zamachu na Papieża. Nie przemyka przez ekran cień insynuacji, iż osobiście torturował pojmanych działaczy Solidarności, a zupełne wręcz upodobanie miał w przyglądaniu się, jak Urban z Siwakiem nurzają kolejnych patriotów w kadziach z kwasem żrącym.

6 lutego
Nie wystarczy na dzieło patrzeć wyłącznie pod kątem tego, co w nim jest. Równie ważne, a nieraz ważniejsze, są rzeczy, których tam nie ma; najbardziej zaś nęcące i przez to najważniejsze są te, których nigdy ani tam nie miało być, ani nie było.

 

www.przekroj.pl  

 


Fot. Hubert Sobalak

   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.