Malarze
Kevin Sharkey
Jeszcze rano nic nie wiedziałem o istnieniu Kevina Sharkeya. Co mogę o nim powiedzieć teraz, wieczorem? Czysty kolor, dobrze nałożony, ze swobodą nie sparzonego doświadczeniem dziecka, dopiero coś przeczuwającego, kompletnie niczym nieskrępowanego, ale obdarowanego pewną łapą - po prostu zastanawiająca świeżość pierwszego razu za każdym podejściem. Zatrzymały mnie te obrazy. Ładne. Nie namawiam, żeby je zaraz wieszać nad kanapą – chociaż, gdybym miał jeszcze jakiś kawałek „nad kanapą", to bym sobie coś Kevina tam przywiesił. Na przykład do jutra, żeby rano sprawdzić czy wciąż jeszcze jestem tym samym człowiekiem. (DŁ)
Komentarze:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.