20 kwietnia 2024, sobota

Czytelnia człowieka dla ludzi

Ludwik Cichy

Ludwik na niedzielę: szybka opowieść o Bogu

Bóg objawia się ludziom pod bardzo dziwacznymi postaciami...
(opowiadanie, Klick!!!)



 

 

 

Ludwik na niedzielę: szybka opowieść o Bogu



- Najważniejsze miejsce na ziemi, moja torebka - pomyślała zatrzymując się na czerwonym i położyła dłoń na pępku świata. Przed nosem przejechała taksówka i coś tam jeszcze, co zwykle, i wóz asenizacyjny walący ludzką zgnilizną.

- Kurde... - ciężki odór cofnął ją o dwa kroki - ... człowiek wcale nie jest taki wyjątkowy; nawet rekiny mylą go często z foką i zjadają. Po prostu przyroda.

Też jestem przyroda. Kawałek przyrody...

 

Spojrzała na drugą stronę ulicy. Na czerwonym stał chłopak.

- Ubrany od stóp do głów, i od razu widać, że stać go nie tylko na osobny pasek do każdych spodni – zarejestrowała.

 

Chłopak niósł gitarę w eleganckim czarnym futerale z białym napisem Fender strato. Gitara nie była jego, po prostu zgodził się przenieść ją koledze na stancję. Stał na czerwonym i rozmyślał: - Niechęć do nauki nie wynika z przesadnej wiedzy, z nadmiaru nauki, niechęć do nauki wynika właśnie z niewiedzy, z kompletnej niewiedzy. Fizyki nie lubię nie dlatego, że za dobrze ją znam, że się z nią nie zgadzam; fizyki nie lubię, bo nie mam o niej bladego pojęcia... - nagle zdał sobie sprawę, że patrzy na dziewczynę z przeciwka i że one też się w niego wpatruje. W ułamku sekundy spuścił wzrok.

 

- Przyroda patrzy na przyrodę – pomyślała. - W dodatku artysta. Dobrze byłoby znać kogoś takiego. O, na pewno bym nie musiała słuchać od rana tylko kurwa i kurwa i to źle i tamto kurwa... z miejsca inna liga, wszystko by ruszyło, by się zdarzało tylko to co powinno...

 

Ruszyli na zielonym. Gdy go minęła, wyczuł, że zwalnia, więc chciał się obrócić, ale się wstydził. Był zły na siebie i wiedział, że będzie żałował, ale jednak nie był w stanie.

 

Rozległ się zgrzyt otwieranego włazu i pomiędzy nimi ze studzienki wychynęła spocona gęba robociarza kanałowego.

Teraz już mógł, był rozgrzeszony, ustały wszystkie możliwe posądzenia o nieczyste intencje. Obrócił się.

 

Kanalarz przetarł oczy od słońca i rozejrzał się wokół. Spojrzał najpierw na nią, potem na niego, i znów na nią. Dobry chłop był, tak pod pięćdziesiątkę już, więc w sekundzie wszystko skapował.

- Co się tak pipolu gapisz?! – zagaił. – Nie widzisz, że pani obcas złamała?! Weź no ino biegiem pomóc dziewczęciu, a nie tak stać, kurwa, jak hrabia jaki, no! I mi tu robotę tamować, bierz ją stąd, ale mi zaraz!

 

Podbiegł, ujął, przeprowadził, pomógł...

 

Po roku, oboje doszli do wniosku, że Bóg objawia się ludziom pod bardzo dziwacznymi postaciami.

 

 

Podrysował szybko Andrzej Bobrowski

   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.