25 kwietnia 2024, czwartek

Czytelnia człowieka dla ludzi

Dorota Krawiec

Merynos

Jutro albo za dwa dni zaczniemy drukować grubą książkę dla nastolatek i ich rodziców. Dzisiaj kawałek ze środka na zachętę.

Merynos

fragment

 

Ilustracja: Kasia Leszczyc-Sumińska


 




(…)

Anka regularnie czyta brukowiec dla młodzieży „Bravo”. I wcale się tego nie wstydzi. Ja też go czytam. Ale się do tego nie przyznaję. Dlaczego rzeczy, które są poniżej mojej godności muszą być takie ciekawe?

 

 

popołudnie

Ojciec kupił mi psa. Biały, trzymiesięczny szczeniak golden retriver. Ma na imię Merynos i wygląda jak merynos.

- Tato, po co mi pies? – pytam.

- Potrzebujesz przyjaciela – stwierdza ojciec.

- Masz rację, tato. Ale po co mi pies?

- Nie chcesz psa? – pyta osłupiały tata.

- Tato, ty naprawdę myślisz, że można sobie kupić przyjaciela?

- Wszystkie dzieci chcą mieć pieska. Dlaczego ty nie chcesz?

- A skąd wiesz, że on mnie chce?

- Na pewno cię polubi – stwierdza tata tonem człowieka pewnego swych racji.

- A ty, tato?

- Co ja?

- Ty nie chcesz być moim przyjacielem?

- Jestem twoim przyjacielem, Dorotko – mówi ojciec i gładzi mnie po głowie.

- I dlatego kupiłeś mi przyjaciela?

 

 

wieczór

Mama jest zachwycona Merynosem. Przywiozła wielką torbę psich przysmaków i zabawek. Wielkie sztuczne ucho świńskie, gumową kość, sztuczne flaki, suszoną kurę i batoniki z wątroby. Siedzimy na trawie w ogrodzie. Mama czyta na głos fragmenty książki „Okiem psa”. Ojciec pokazuje mi jak uczyć psa aportować. Merynos nie chce aportować tylko podgryza tatę w kostki. Mama z książką w jednej ręce i drugą wzniesioną nad głową szczeniaka, powtarza w nieskończoność:  Siad!, Siad!, Siad!, Siad!, Siad!...  Tato pokazuje jak nauczyć psa kłaść się na komendę. Mówi: Leżeć!, i sam kładzie się na trawie. Powtarza tę czynność parę razy. Merynos wciąż podgryza go w kostki. Mama  rzuca na trawę sztuczne flaki. Na ich widok szczeniak podkula pod siebie ogon i przestraszony ucieka. Tata w najlepszej wierze rzuca za nim batonik z wątroby. Merynos na dobre znika w zaroślach. Żeby tylko nie dopadły go kleszcze, krzyczy mama i oboje z tatą rzucają się w pogoń za psem. Słyszę ich hałaśliwe nawoływania wśród choinek. Nagle czuję, że coś trąca mnie z tyłu. Obracam się i widzę małą, biedną, białą owieczkę. Merynos kładzie mi swój skołowany łebek na kolanach i pozwala opaść ciężkim powiekom. Chyba rzeczywiście mnie potrzebuje. Rodzice wciąż wrzeszczą w zaroślach. Nimi też będę musiała się zająć. Moi biedni starzy. A kto się zajmie mną?

 

 

noc

Przez całą noc pies usiłował zjeść budzik. Nad ranem dał za wygraną i zjadł ulubiony brylant mamy. Teraz wszyscy czuwamy i obserwujemy szczeniaka. Powoli dociera do nas co się właściwie stało.

- Jak można być tak nierozważnym i trzymać brylanty przy łóżku ?! – denerwuje się tato.

- Nie brylanty, tylko brylant – prostuje mama. – Jeden, i w dodatku mały.

- Czy to mu nie zaszkodzi? – pytam.

- Daj spokój, to tylko brylant – uspokaja mama.

- Tyle forsy – tato łapie się za głowę. –Tyle forsy – powtarza.

Pies sika na podłogę i merda ogonem. Patrzy na nas przez chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał. Wybiera tatę i podbiega, żeby podgryzać go w kostki. Tato strząsa go z nogi.

- Tylko go nie stresuj – upomina mama.

- Niech lepiej on się ode mnie odstresuje – mówi tata. – Co za koszmar – narzeka. – Że też zachciało wam się psa!

- Przecież ty sam go tutaj sprowadziłeś – przypomina mama.

- Muszę się szybko ogolić – tato znika w łazience. – Spieszę się do pracy. Czy mogę choć raz dostać porządne śniadanie w tym domu?! – dolatuje jego głos, a potem drzwi łazienki zamykają się. Mama uśmiecha się wyrozumiale. Puszcza do mnie oko i wychodzi do kuchni. Skąd wkrótce dochodzą stukania naczyń. Gdy zostajemy sami, Merynos układa się obok mnie i zasypia. Odbija przez sen i nie otwierając oczu zaczyna coś przeżuwać. Otwieram mu paszczę i wśród dwóch koron ostrych jak igiełki mleczaków znajduję brylant mojej mamy.

 

 

jutro

Anka Śledzińska powiedziała, że Merynos jest malowniczy. Naprawdę nie wiem skąd ona bierze takie słowa. Postanowiłam, że już nie będę na Ankę mówiła Śledź. Bycie śledziem na pewno przyjemne nie jest.

Teraz siedzimy na fotelach w moim pokoju i słuchamy „Behind blue eyes” grupy Limp Biskid. Merynos podgryza nam kostki. Ale bez wielkiego zaangażowania. Chociaż, muszę być sprawiedliwa – kostki Anki podgryza chętniej. Trochę jestem zazdrosna.

Wchodzi mama i mówi: - O, słuchacie The Who?!

Ale obciach! Wstyd mi za mamę. Jeśli się już nie zna na muzyce, to mogłaby się chociaż tak fatalnie nie kompromitować.

- To nie jest oryginał w wykonaniu The Who, proszę pani – zaskoczona słyszę uprzejmy głos Anki. – Ja znam wersję The Who, ale to jest tylko podróbka Limp Biskid.

- Niezła ta podróbka – chwali mama. – Chociaż ja jestem przywiązana do oryginału The Who. Kiedyś, dawno temu, kiedy miałam trochę więcej lat niż wy, byłam na koncercie The Who.

- Naprawdę?! Zazdroszczę pani! – ożywia się Anka.

- Pamiętam jak pięknie śpiewał to Roger Daltrey – mama zamyśla się. – I Pete Towshend szalał na gitarze.

- Pete Towshend nagrał coś niedawno z Mikiem Jaggerem. Zaraz, zaraz… – usiłuje sobie przypomnieć Anka. A ja słucham ich rozmowy i kompletnie baranieję. To nie mama, ale ja okazałam się ignorantką!

- To było dawno – mama wspomina tamten koncert The Who. I ma taką minę jak wtedy, gdy wyjmuje z szafy starą, dawno nie noszoną sukienkę. I przypominają się jej różne rzeczy, które wydarzyły się kiedy miała ją na sobie. - Wtedy jeszcze nie znałam twojego ojca Dorotko; nawet nie przeczuwałam, że ktoś taki istnieje.

Mama wygląda jak ktoś, kto właśnie sobie gdzieś poszedł. Stoi tu jeszcze z nami, ale tak naprawdę jest już gdzie indziej. W swoich dawnych w czasach, o których nic nie wiem.

- No, ale nie przeszkadzam – mówi już normalnym głosem i naprawdę wychodzi.

Merynos dalej podgryza nasze kostki, a ja dalej jestem osłupiała. Po raz pierwszy dociera do mnie, że moja mama nie zawsze była moją mamą! Że ona też przecież była młodą dziewczyną. I, że też miała swoje sprawy i ważności, za które dałaby się pokroić. Próbuję ją sobie wyobrazić w moim wieku, ale mi się nie udaje. Może kiedyś… Może kiedyś do tego dojdę.

Anka kiwa się w rytm muzyki Limp Bizkid.

- Fajna jest ta twoja mama – mówi Anka.

 

 

popołudnie

Traktor zachowuje się godnie. Często udaje, że ucieka, kiedy Merynos udaje, że go goni. Gdy zwalnia, Merynos też zwalnia. Gdy Merynos podchodzi, żeby go obwąchać, Traktor pokazuje, że nie jest jadalny. Tupie głośno tylną łapką, albo wyskakuje do góry jak pocisk.

Cieszę się, że Merynos tak szybko zrozumiał, że Traktor jest niejadalny.

 

 

jutro

W szkole wszyscy już wiedzą, że mam psa. Chcą go zobaczyć. Umawiam się z paroma osobami na popołudnie. Właściwie umawiam się z każdym, kto chce się ze mną umówić. Znowu zaczyna być normalnie. W tej mojej szkole.

Za osiem dni wakacje.

 

jutro

Traktor przestał zwracać uwagę na Merynosa. To znaczy traktuje go jak samochód taty. Po prostu przyjął do wiadomości, że jest. I ani nie jest groźny, ani mu się do niczego nie przyda. Na zielonym tle ogrodu poruszają się po swoich ścieżkach dwa futerka: czarne i białe. I nie mają ze sobą nic wspólnego. Szkoda, bo myślałam, że się ze sobą zaprzyjaźnią. Myślałam, że moi przyjaciele stają się automatycznie przyjaciółmi pomiędzy sobą. Niestety, muszę być przyjacielem osobno dla jednego, osobno dla drugiego mojego przyjaciela. Swoją drogą, przyjaźń to nie taka łatwa rzecz jak mi się wydawało.

Majka powiedziała wczoraj, że można by włożyć Traktora i Merynosa do beczki i poturlać. Wtedy przeżyją wspólny wstrząs i może się ze sobą zaprzyjaźnią. Postanowiłam jej niczym nie poczęstować. I nie poczęstowałam. Chociaż pytała, czy mogłabym jej dać coś do picia. Niech się turla!

 

 

jutro

Sławek Wyspiański ma najlepszy rower w klasie. Sławek ma ksywkę Mama, bo jego mama uczy w naszej szkole wu-efu i techniki. I Sławek jest z tego powodu bardzo ważny. I wciąż uchodzi mu na sucho to, co nam by nie uszło. Mówimy na niego Mama i on się wścieka. Nic więcej nie możemy zrobić. Dzisiaj Anka Śledzińska przyjechała do szkoły nowiutkim rowerem. Marki Wheeler. Rodzice kupili jej go na raty. Na urodziny. Jest śliczny i ma markowe przerzutki i markowy teleskop i lśniącą aluminiową ramę. Mama-Sławek o mało nie pękł z zazdrości. Powiedział, że przerzutki, teleskop i rama jeszcze nie świadczą o rowerze. Ale Wheeler Anki ma też fantastyczne koła i hamulce, więc Mama powiedział, że koła się w ogóle nie liczą.

Zapytałam go czy przypadkiem dobry rower to nie jest taki, który jest jego rowerem. Powiedział, że jestem głupia i że się na niczym nie znam. I chociaż wiedziałam jaki Mama jest beznadziejny, to bardzo mnie to zabolało.

Świat, nawet w swoich najnędzniejszych przejawach, wciąż potrafi mnie zranić. Wcale nie chcę, żeby tak było. Ale tak wciąż jest. Czy powinnam się z tego powodu załamać? Nie. Dzisiaj nie chcę. Przesunę to na jutro. To moje załamanie. Ale najpierw porozmawiam o tym z tatą.

 

 

popołudnie

Oto co powiedział tata:

- Jeżeli ktoś ci mówi, że jesteś głupia, a ty wiesz, że głupia nie jesteś, a on ci wmawia, że jesteś tym, kim nie jesteś, to ten ktoś musi głupi, bo nawet nie wie z kim gada.

No cóż, czasami bywa pożyteczny ten mój tato. Może za bardzo skomplikowany, ale przydatny.

 

 

wieczór

Wieczorem przyjechała do nas ciocia Ziuta. Swoim nowiutkim samochodem. Żółtym. Była ubrana w kolorze samochodu i torebkę miała też w takim samym kolorze. Wyglądała jak duża ruchliwa cytryna. Jak tylko upewniła się, że wszyscy zachwycili się jej nowym autem - pojechała sobie. Merynos nawet nie zauważył, że w ogóle była. Bo akurat spał. Traktor też nie zwrócił na nią uwagi, bo był w innym końcu ogrodu. Trochę żal mi się zrobiło cioci Ziuty. Zadała sobie tyle trudu, a nie udało jej się zaistnieć ani przez chwilę w życiu moich zwierzaków. Nie wiem czy uda mi się to naprawić. Czy będę potrafiła dobrze opowiedzieć o niej Merynosowi i Traktorowi. Po prostu, przyjechała i odjechała, a dla nich to nie będzie miało żadnego znaczenia. To straszne. Ale ona będzie sobie musiała z tym jakoś poradzić. Jakoś z tym żyć dalej.

 

 

 

późny wieczór

Ciocia Ziuta zostawiła dla mnie prezent. Paczuszka starannie zawinięta w papier. Oczywiście żółty. Z piękną żółtą wstążką. W środku znalazłam bombonierkę Lindtt, pieniądze i płytę Sistars.

Skąd ona mogła wiedzieć, że właśnie zaczynam mieć fioła na punkcie Sistars? Przecież sama jeszcze tego nie jestem pewna. Świat dorosłych wciąż potrafi mnie zaskoczyć.

 

 

rano

Agata Ślotała, na którą mówimy Maślanka, przyszła do szkoły obcięta na zero. Kompletnie łysa. Wszyscy od razu rzuciliśmy się na nią. Jeszcze nie byliśmy pewni czy żeby ją obśmiać, czy żeby jej zazdrościć. Ale każdy był ciekawy, co właściwie jest grane.

- Buntuję się – powiedziała Maślanka. I już wiedzieliśmy, że nie ma mowy o śmiechu. Bo sprawa musi być poważna.

- Przeciwko czemu? – zapytał ktoś.

- W ogóle. Tak konkretnie to jeszcze nie wiem. Ale nie mam zamiaru tracić życia na to co wszyscy.

- Poważnie? – zapytałam.

- A coś ty myślała?! - Maślanka spojrzała na mnie z wyższością.

- I co będziesz teraz robić?

- Bo ja wiem? Wszystko mnie wkurza. I wy też – wyznała odważnie Maślanka. – Może kupię sobie skórę i glany? Może jeszcze smycz… albo chociaż pas? Teraz na pewno coś sobie kupię.

To było coś. To morze nowych możliwości, jakie stały teraz przed nią otworem. Mogłam tylko o tym pomarzyć. A nawet nie wiedziałam, że można marzyć o czymś takim.

Swoją drogą, jeszcze wczoraj nikt na Maślankę nie zwracał uwagi większej niż na ławkę w klasie. A dzisiaj? Nie wiedziałam, że włosy mogą odegrać taką rolę w życiu człowieka. A właściwie ich brak.

Ciekawe, co by powiedział mój tato, gdybym ścięła się na zero? Nie zapytałam Maślanki co na to jej rodzice. Nie odważyłam się. To by nie było na poziomie.

 

 

popołudnie

Zastanawiam się czy i ja mogłabym się przeciwko czemuś zbuntować. Ale nic mi nie przychodzi głowy. Może jutro uda mi się coś wymyślić…

Za dużo rzeczy odkładam na jutro.

 

 

to samo popołudnie

Merynos gapi się na (…)

 

 

Dorotka Krawiec

Ilustracja: Kasia Leszczyc-Sumińska

   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.