25 kwietnia 2024, czwartek

Merynos

Dorotka & Company

Merynos, cz. 27

 

 

 

 

Gruba, niepublikowana jeszcze książka dla nastolatek i ich rodziców - fragment dwudziesty siódmy Klick!!!

 

Na zdjęciu - Merynos


 

 

 

Cz. 27

 

 

 

 

popołudnie

 

Siedzę w moim pokoju i przeglądam szufladę. Merynos udaje, że śpi u moich stóp. Liczę listy: raz, dwa, trzy… szesnaście... dwadziesicia siedem… dwadzieścia osiem... dwadzieścia dziewięć. Mam dwadzieścia dziewięć listów od Patyczaka. Cztery ostatnie przyszły z Anglii. Wuj Patyczaka, czyli brat jego ojca, wyjechał z Polski w 1968 roku. I od tamtej pory słuch o nim zaginął na długie lata. Pięć miesięcy temu odwiedził ich niespodzianie w Sztutowie, a od trzech miesięcy Patyczak z ojcem, mieszkają w jego wielkim domu w Anglii. Nad kanałem La Manche. Parę metrów ode mnie, za ścianą, w swoim pokoju mama kończy jakąś wojnę; zaraz postawi ostatnią kropkę i na świecie znów będzie pokój.

A Patyczak pisze coraz rzadziej. Dzisiaj właśnie znów nie napisał. Merynos zasnął naprawdę i śni mu się coś fajnego, bo się uśmiecha. Pod dom zajeżdża samochód taty. Słyszę trzask zamykanych drzwi i zaraz dzwonek komórki ojca, a potem jego głos. Wychodzę na korytarz i zatrzymuję się przed lustrem. Ona już tam jest. Wygląda na osobę, której nie jest ani wesoło, ani smutno. Patrzy na mnie trochę zdziwiona. Tym, że u mnie jest tak samo. Ani wesoło, ani smutno.

 

 

 

 

zaraz potem

 

Na kolacje są hamburgery. Najbardziej na świecie lubię hamburgery. Właśnie przyjechał dostawca i przywiózł takie jak lubię, jeszcze gorące, bez sałaty i cebuli. Trochę mi to poprawia humor. Dla mamy przywiózł sałatkę z tuńczyka i sałatkę z łososia – każdą osobno, a ojciec zamówił dwa wielkie piwa w zielonych butelkach. Czekam aż mama powie to co zwykle, to swoje sakramentalne: „Jak ty możesz jeść to niezdrowe świństwo?!”. Ale mama mówi co innego.

 

- Dzwonił do mnie mój szef redakcji – mówi mama, siadając za stołem – Trochę rozmawialiśmy o różnych sprawach. Powiedział, że to świetny pomysł, taki materiał z młodą, śpiewającą gwiazdą. Mówił, że naszej poważnej gazecie przydałoby się na święta takie czytadło. Pytał czy w Polsce jest ktoś taki z oryginalną osobowością; chyba mu chodziło o górali czy coś w tym stylu. Pomyślałam sobie, że może Golce? Co o tym myślisz?


- Nieee… Mamo! To jest cepelia i skansen. Tylko nie Golce!


- Dlatego pytam - mama przełyka kęs wielkości ziarna grochu. - A co jest takiego super w naszej muzyce, czego młodzież słucha masowo?


- Ogólnie, mamo, to jest zima – mówię sięgając po drugiego, ostatniego hamburgera. – Było Sistars, ale się skomercjowali…


- Skomercjalizowali – poprawia tata. – Bardzo ciekawa rozmowa, bardzo – zauważa szyderczo i pociąga duży łyk z dużej zielonej.


- A możemy ją dokończyć? – pyta mama i nie czekając na odpowiedź mówi dalej: - No to czego się teraz słucha? Masowo.


- Różnie. Teraz każdy słucha swojej muzyki, jedni hip-hop, inni house, ale ogólnie to większość nasłuchuje megahitów z MTV.


- Z MTV? – pyta mama starając się ukryć rozczarowanie.


- No z MTV.


- No cóż – mówi mama. – To zrobimy tak: ty się dyskretnie dopytasz w szkole kogo konkretnie najchętniej tak „nasłuchują”, a ja się rozejrzę czy ta gwiazda jest dostępna na koncercie gdzieś w okolicy: w Warszawie, Pradze, Berlinie, albo w Rzymie. A jak już ustalimy o kogo nam chodzi to cię poproszę, żebyś zebrała wśród znajomych pytania jakie chcieliby zadać temu artyście. Takie prawdziwe, młodzieżowe, polskie pytania. Bo taki mam pomysł na ten materiał. I dopiszę was pod tym wywiadem jako współautorów. Pomożesz mi?


- Mówisz serio?


- Jak najbardziej.


- Juuuhhhu! Mamo super! – mam ochotę wyściskać moją mamę. I robię to. – Bombowo, naprawdę.


Czułam, że to, że moja mam jest taka jaka jest, musi mieć jakieś swoje dobre strony. I nie myliłam się. Może jednak lepiej, że nie pracuje w sklepie, na przykład rzeźnickim, na przykład po drugiej stronie ulicy.


Kurczę, jaka szkoda, że dzisiaj jest piątek. Muszę czekać z takim hitem do poniedziałku. Czuję, że jutro przyjdzie list od Patyczaka.

 

 



rano


Merynos wyciąga mnie na spacer. Idę, ale nie mogę się skupić. Bo myślę o poniedziałku w szkole. Ale zadam szyku! Nagle widzę, że z daleka podbiega do nas coś, jakby pies. A za nim próbuje nadążyć dziewczyna. Góra dziesięć, no może jedenaście lat. To coś, jakby pies, wygląda jak seter, ale jest bardzo cienki. Ale Merynos i tak wariuje ze szczęścia.


- Molly! Molly! Molly! – nawołuje dziewczyna, a gdy jest już tuż, tuż, mówi do mnie:


- Cześć, jestem Małgośka. Czy twój pies jest bardzo groźny?


- No coś ty – odpowiadam. – A twój, to jest może seter?


- Tak. Ma na imię Molly.


- Jest ładny, ale jakiś taki trochę cienki. Jak chart. Albo na coś innego chory.


- Ma dopiero siedem miesięcy.


- A co mu dajesz jeść?


- No, to co psy jedzą: witaminy, wapno, suchą karmę dla juniorów, i jeszcze daję dropsy i te… no… minerały.


- A próbowałaś jej dawać mięso, albo kaszankę, albo - czy ja wiem – kawałek kotleta czy kurczaka?


- To psy jedzą mięso?!


- Spróbuj, to się przekonasz.


- Serio?


- No serio – mówię i odwołuję Merynosa, bo się trochę o tę cienką Molly obawiam.


- Często tu jesteś?! – woła Małgośka za nami.


- Codziennie – odpowiadam. – Jutro też będę! Tak jak dzisiaj.


- Mogę też przyjść?!


- Jak chcesz!


- To przyjdę! Tak się fajnie bawią nasze psy!


- To do jutra!!! – wrzeszczę, bo jesteśmy już daleko.


- Do jutra! - odwrzaskuje chyba właśnie coś takiego Małogośka, ale nie jestem pewna, bo jesteśmy poza zasięgiem jej głosu.

 




w szkole


Wybucha afera z powodu filmu. Nakręcił go Lisek, czyli Szymon Lisiecki z gimnazjum. Z Ia. Pokazywał wszystkim ten film na cyfrowej kamerze na dużej przerwie. Ja też go widziałam: Lisek siedzi w łazience na wannie wypełnionej wodą i sika sobie dezodorant w sprayu na głowę. Ze znudzoną miną. Jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. A potem pstryka zapalniczką i jego włosy w sekundzie zamieniają się w wielkie ognisko. Zamiast głowy ma wielką kulę ognia. I w tej samej sekundzie nurkuje w wannie. Po chwili wynurza się i jego zadowolona gęba uśmiecha się do kamery. Na filmie widać, że jest trochę zaczerwieniony, ale w ogóle się nie poparzył. Zebrał się ogromny tłum, żeby ten film obejrzeć i nikt nie zauważył, że nasz pan od polskiego też stanął w tym tłumie. I też ogląda. No i kamera została zarekwirowana i razem z Liskiem doprowadzona do dyrekcji. No i wybuchła afera.


Ludzie się podzielili na tych, co uważają Liska za debila oraz na tych, co mają go za bohatera. Ale prawie wszyscy mówią, że kamera była Liska, włosy też jego, a film kręcił w swoim domu, więc szkole nic do tego. Ja jestem rozczarowana. Jestem rozczarowana tym, że nie opowiem dzisiaj nikomu mojej bombowej wiadomości o wywiadzie planowanym przeze mnie i przez mamę. Bo nie warto. Nie mam zamiaru marnować takiego hita. Dzisiaj jest dzień Liska. I nic na to nie mogę poradzić. Po raz pierwszy czuję, jak czyjaś głupota wpływa na moje fajne plany i rozjeżdża je jak walec kurczaka. A ja nic na to nie mogę poradzić. Swoją drogą, to nie widziałam jeszcze nigdy kurczaka rozjechanego przez walec. I mam nadzieję, że tego nigdy nie zobaczę.

 

 



popołudnie


Na spacerze spotykamy Małgośkę i Molly. Merynos wariuje ze szczęścia. I Molly też wariuje. Małgośka promienieje, i mi też się to udziela. Kompletnie zapominam o świecie w mieście. Powleczonym szarą breją śniegową rozjechaną przez auta. I rozdeptaną przez tłumy podążające chodnikami w interesach. Dookoła nas jest idealna biel. I stąpamy po tym nietkniętym ludzką stopą dywanie jak odkrywcy arktycznego bieguna. Dochodzimy aż do lasu. W którym świerki poubierały się w białe czapy, a ziemia jest przykryta śniegową kołdrą. W różne wzorki wybiegane przez leśne stworzonka. Tutaj zima ma sens. Śnieg w mieście służy do brudzenia, a w lesie do produkcji tropów. Które powodują, że Merynos i Molly zaczynają mieć rozum w nosie.


Szkoda, że nie ma tu teraz Patyczaka. Mógłby tu być, zamiast pławić się w luksusie u swojego bogatego wujka nad kanałem La Manche. Wiem, że to niemożliwe. Ale rzeczy niemożliwe są takie pociągające.


- Małgośka, a ciebie interesują rzeczy niemożliwe? – pytam znienacka i Małgośka patrzy na mnie jakby nie rozumiała o co mi chodzi. Więc tłumaczę: - No takie, które bardzo byś chciała, żeby się zdarzyły teraz, ale wiesz, że się nie zdarzą, bo to nie jest możliwe.


- Pewnie. Mnie interesują tylko rzeczy niemożliwe – mówi Małgośka. Tak, jakby miała ten temat dokładnie obcykany i tylko czekała na pytanie, które pozwoli jej o tym obwieścić światu.


- Interesują cię wyłącznie rzeczy niemożliwe? – uśmiecham się, bo rozbawia mnie jej pewność siebie.


- Pewnie – mówi bez wahania.


- I masz teraz taką rzecz, co bardzo byś chciała, żeby się zdarzyła?


- No pewnie.


- Małgośka, a ile ty właściwie masz lat?


- Prawie dziewięć i pół – odpowiada z dumą.


- Wiesz co… - schylam się po śnieg na kulkę i rzucam w nią - … Fajna jesteś – kończę myśl i muszę uskoczyć, bo ona też ma dla mnie kulkę. Rozpoczyna się bitwa a Merynos i Molly gonią za śnieżkami tam i z powrotem.


Fajna jest ta Małgośka. Tylko żeby dawała psu lepiej jeść.

 

 



wieczorem


Wieczorem piszę list do Patyczaka. O tym, że byłam dzisiaj dla niego niesprawiedliwa. Bo pomyślałam, że pławi się w luksusie u bogatego wujka w Anglii, a ja bym chciała żeby tu był ze mną. Czyli nie pławił się w luksusie.



Cdn. Wszystkie 27 części znajdziesz rutaj: http://www.moreleigrejpfruty.com/Merynos,2055.html

   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.