24 kwietnia 2024, środa

Jerzy Pilch

O katastrofie


Brak jakichkolwiek śladów zamachu nie dowodzi braku zamachu, dowodzi perfekcyjności zamachu. Z takim podejściem nie wygrasz nigdy.

 



Nie ma co ukrywać, że - jakkolwiek to brzmi - jestem

szczęściarzem, bo nie tylko pochodzę z miasta

w którym urodził się Adam Małysz, ale mam kuzyna

Adama Pilcha, który zginął w katastrofie smoleńskiej.

Bo z tego, co widzę, wielu kolegów literatów, mniejsza

o nazwiska, dałoby niejedno, żeby w tej katastrofie zginął

im a to szwagier, a to żona, jakiś sąsiad przynajmniej.

Stąd kult katastrofy, bicie (bardzo pogańskie, choć

niby katolicy to czynią) pokłonów katastrofie, dawanie

jej nominacji na przeżycie pokoleniowe, na początek

jak nie nowej ery, to nowej historii Polski.

 

Głosi pan profetycznie, że to się nigdy nie skończy.

Z każdym rokiem rzecz będzie gęstnieć mitycznie i nabierając

zupełnie obłąkańczych mocy. Znaczne obszary genetycznej

polskiej antyrosyjskości będą na niej

wzrastać, owocować i czerpać życiodajne soki. I bez

względu na to, co powiedzą spece od katastrof, pozostanie

ona katastrofą tajemniczą, dziwną i straszną.

Głód apokalipsy mało kiedy maleje. I nie ma ludzkiej

siły, żeby to naprostować. Szkoda wdawać się

w polemiki. Brak jakichkolwiek śladów zamachu nie

dowodzi braku zamachu, dowodzi perfekcyjności

zamachu. Z takim podejściem nie wygrasz nigdy.

(...)

Fragment myśli Jerzego Pilcha,  zapisanych przez Dorotę Wodecką w Magazynie KSIĄŻKI nr 2/5
Ilustracja: Mezzapelle Deriu, Klick!!!


   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.