25 kwietnia 2024, czwartek

Czytelnia człowieka dla ludzi

Ludwik Cichy

Ślubu nie będzie

Wiatr huśtał się na żółtym bezkresie rzepaku, bo od południa nie miał nic lepszego do roboty. Ze wsi dochodziło bicie dzwonów, a z przydrożnego rowu wydobywał się monotonny jęk silnika auta leżącego na dachu i młócącego kołami powietrze.


rysunek: Tomasz Bohajedyn




Lis wyjrzał z nory i dał sobie spokój; strącił z nosa pchłę i powrócił do przerwanego snu. Myszołowowi kołującemu w przestworzach zakręciło się w głowie od gorąca letniego słońca, więc dla ochłody skierował się ślizgiem do strugi na dwa głębsze. Wiecznie spieszące się nornice, pociły się teraz unieruchomione w swych na prędce wykopanych norach. Stara sarna, która w tym roku po raz pierwszy nie powiła pary koźląt, rozdęła nozdrza i z cierpliwością właściwą starości, czekała na cud.

Burza nadeszła tnąc strugami deszczu zmieszanego z gradem. Popędziła wiatr, pustosząc pola i wbijając w ziemię rozedrgane od gorąca powietrze. Ustała tak nagle, jak się rozpętała. Dzwony już dawno przestały bić, a podwójne zwarcie instalacji wywołane deszczem, uspokoiło silnik auta. Orzeźwiony chłodem lis zabrał się do podchodzenia ogłupiałych ze strachu nornic. Ciszę przerwało najpierw bicie skrzydeł wznoszącego się ku niebu myszołowa, a potem pisk agonii i szurgot pierzchającej w popłochu ocalałej części norniczej rodziny. Stara sarna wstała i powlokła się w stronę skraju lasu. Pierwsze zarodniki mchu, rzucone przez wiatr w szczelinę między szybą a karoserią auta, zdecydowały się wykorzystać wilgoć i pękały teraz, wgryzając się w to dziwne podłoże koniuszkami korzonków.

(lipiec 2004)

 

   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.