29 marca 2024, piątek

Czytelnia człowieka dla ludzi

Henryk Bardijewski

Staruszka z zapałkami

Ach ten Michał i jego pomysły! Ostatnio zachęca przyjaciół do spacerów po cmentarzu. Mnie także, chociaż przyjacielem jestem dalekim. Faktem jest, że park mamy niewielki i nie bardzo bezpieczny. Na cmentarzu jest spokojniej, nie mówiąc już o tym, że bardziej zielono. Wierzby tam rosną, wiązy i graby, a wszystko dorodne, nie ma takich drzew poza jego murem.


Można tam spotkać malarzy ze sztalugami, pejzażystów życia wiecznego, zwłaszcza jesienią, kiedy cmentarz cieszy wszystkimi barwami i w słońcu wygląda jak piękna, świetlista dekoracja. Tu i ówdzie stoją kamienne anioły i tęsknie spoglądają w błękitne niebo. Czy słusznie? Niebo, twierdzi Michał, jest przereklamowane, a ziemia niedoceniona. Ale Michał lubi mówić rzeczy niesprawdzone, twierdzi zresztą, że nic nie jest do końca sprawdzone, a po pewnym czasie wszystko przestaje się sprawdzać.

- Wiele pięknych znajomości zawarłem na cmentarzu - mówi Michał. - Niektóre z osobami, które przebywają tam na stałe. Ale tak bywa z wartościowymi ludźmi, że poznajemy ich z opóźnieniem, niekiedy nawet stuletnim.

Michał nigdy nie chodzi sam, zawsze kogoś zabiera ze sobą, to kobietę, to mężczyznę, rzadko dwie osoby naraz. Zna tę okolicę jak mało kto, lepiej od grabarzy, którym ciągle mylą się alejki. Pamięta wszystkich okolicznych sprzedawców, gdzie kto stoi i czym handluje, zna ceny towarów i usług, jest, można powiedzieć, ekspertem w sprawach życia i śmierci.

Namawiał mnie przez dwa tygodnie, w końcu zdecydowałem się i poszliśmy. Dzień był strojny we wszystkie kolory jesieni, liście, tańcząc w ciepłym powietrzu, leciały nam pod stopy. Michał był w szampańskim humorze.

- Żyć, nie umierać! - zawołał, kiedyśmy zbliżali się do bramy.

Obejrzało się parę osób, lecz Michał nie zwracał uwagi na przechodniów. Zatrzymał się natomiast przy starszej kobiecie, właściwie kobiecinie, co stała tuż przy wejściu z paczką zapałek w dłoni.

- Jak idzie interes? - zapytał. I od razu  wyjaśnił: - Pani sprzedaje zapałki, rzecz tutaj niezbędną.

I od razu nabył jedno pudełko, chociaż nie mieliśmy znicza, ani nawet świeczki.

Staruszka nie śpieszyła się z wydawaniem reszty. Przebierała długo w monetach, a ręce, zauważyłem, miała zadziwiająco młode. Patrzyła na mnie z uwagą, jakby nikogo podobnego nigdy nie widziała, a potem, nagle wyprostowana i wysoka, ruszyła za nami, a właściwie z nami.

- Przejdę się trochę - wyjaśniła. - Nie można tak stać w jednym miejscu.

Głos miała młody, u starszych osób rzecz spotykana, a mówiąc zwracała się głównie do mnie, chociaż to Michał kupił zapałki. Ubrana była lepiej niż sądziłem, zwłaszcza buty, jak się okazało, miała  markowe, na obcasach, najpewniej włoskie. Kiedy się uśmiechnęła, ukazała piękne zęby; może właśnie w tym celu się uśmiechnęła, bo innego powodu nie było. Szła lekkim, równym krokiem, ręce trzymała w kieszeniach płaszcza. Michał, nie dbający za nadto o powierzchowność, wyglądał przy niej jak dziad, a ja też niewiele się od niego różniłem. Ale ja przynajmniej podobałem się. Nie powiedziała tego wprost, jednak to się czuje, w każdym razie ja wyczuwam natychmiast, może nawet trochę na wyrost.

- Kogo pan tu ma? - spytała, patrząc mi w oczy.

Poza Michałem nie miałem na cmentarzu nikogo, ale Michał jest żywy i nie było o czym mówić.

- Nikogo - odparłem. - A pani?

- Też nikogo - westchnęła. - Sama jestem. Panna.

To ostatnie słowo, wyszeptane, przeznaczone było tylko dla moich uszów. Powinienem coś odszepnąć, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Ile ta panna może mieć lat, myślałem. Z każdym krokiem odejmowałem jej rok, w końcu mi wyszło, że ma najwyżej czterdzieści. Mało jak na staruszkę. Ile mnie lat dawała, nie miałem pojęcia, lecz podejrzewałem, że za dużo. Wiek to rzecz dosyć względna, przynajmniej za życia, bo potem sprawa się stabilizuje.

Z bocznej alejki wyszło dwóch dobrze ubranych panów, ukłonili się nisko naszej staruszce, a my oddaliśmy ukłon. Ścieżka prowadziła pod górę, pojawiły się wyboje. Nasza pani wsparła się na moim ramieniu, a potem ujęła mnie pod rękę. I byłoby prawie romantycznie, gdyby Michał nie wyrwał się, jak tylko on potrafi.

- W tym miesiącu spóźniają się z emeryturą - rzekł nie wiadomo po co. - Ty swoją już dostałeś?

Wie świetnie, że mam rentę, za młody jestem na emeryturę, ale co mu szkodzi człowieka postarzyć. Staruch paskudny.

- Szczękę ci już zrobili? - spytałem.

Michał narzekał ostatnio na zęby, więc niczego nowego nie wymyśliłem. Ale to wystarczyło, żeby nasza pani z zapałkami roześmiała się jak z dobrego dowcipu. Uznała, że mam poczucie humoru, chociaż była to zaledwie skromna próbka, nie jakiś fajerwerk śmiechu, który w tym poważnym otoczeniu byłby nie bardzo na miejscu. Kiedy przestała się śmiać, zaczęła wypytywać mnie o zdrowie. Ale znów pierwszy wyrwał się Michał i pośpieszył z informacją, że dopiero co wyszedłem ze szpitala. Była to, oczywiście, nieprawda, bo szpital opuściłem już jakiś czas temu, poza tym wyszedłem w bardzo dobrym stanie, ale tego już Michał nie powie. Stara małpa, chociaż niby przyjazna.

Potem, już w środku cmentarza, rozmowa zeszła na finanse. O swoich nasza nowa znajoma opowiedziała bardzo skrótowo, zasypała mnie za to pytaniami o moje. Michał nic nie mówił, robił tylko miny, z których miało wynikać, że nie mam grosza w kieszeni. W końcu nie wytrzymał i powiedział „bryndza”, co i tak było mało jak na niego. W tej materii unikam konkretów, więc rozwiodłem się szerzej o sytuacji finansowej ludzi mojego pokroju i pokolenia, co pozwoliło mi błysnąć wiedzą ogólną, a także pokazać zasoby i zalety mojego języka. Dzięki temu nie ujawniłem, ile mam na koncie, ani tego, że w ogóle nie posiadam konta.

- Powinieneś tu gdzieś kupić sobie działkę - rzekł Michał.

Wiadomo, co miał na myśli. Sugerował, że w moim wieku nie o kobietach wypada myśleć, lecz o wieczności, a przynajmniej o miejscu wiecznego spoczynku. Tymczasem ja jestem zdania, że kobieta to temat dla osoby w każdym wieku, nawet w podeszłym, byle podchodzić do rzeczy rozważnie i bez uprzedzeń. Tego samego zdania była, zdaje się, nasza towarzyszka. Szło jej się lepiej niż nam, już nieco zadyszanym, bo stromo się zrobiło, cmentarz leżał na stoku. Michał stanął i nas też zatrzymał.

- Nie powinieneś tyle chodzić - rzekł urywanym głosem. - To ci może zaszkodzić.

Chodzenie nigdy mi nie szkodziło, już raczej siedzenie, a zwłaszcza leżenie w porze dziennej. Michał tak gadał, żeby mi zaszkodzić w oczach naszej pani. A ona tymczasem stawała się coraz młodsza. Zdjęła chustkę, żebym zobaczył jej wspaniałe włosy. Blondynka! Zawsze bałem się blondynek - a jej wcale się nie boję. Ani trochę. Może to miejsce dodaje odwagi, może nie boję się na złość Michałowi, a może po prostu odważny jestem i nawet o tym nie wiem. Ale tego dnia jakiś szatan w Michała wstąpił. Zbliżył się i szepnął mi do ucha:

- To może nie być taka blondynka jak myślisz. Ty popatrz dobrze, czy ona kosy w ręku nie trzyma.

Mimo woli odsunąłem się od niej, bo chyba powiało chłodem. Patrzyła na mnie łakomie - to jest właściwe słowo - i uśmiechała się leciutko. Pomyślałem, że dobrze byłoby znaleźć się już za bramą, za murem, na zwykłej ulicy, wśród żywych. A ona niech by sobie stała, gdzie zwykle stoi, i sprzedawała swoje zapałki. Słońce skryło się za jakieś drzewo czy chmurę, w ogóle niewiele nieba było widać. Opuściłem oczy - Michał stał tuż obok, ona gdzieś zniknęła. Gdzie się podziała? Spojrzałem na Michała, wzruszył ramionami. Staliśmy sami, Michał i ja, wysoko nad nami przelatywały jakieś ptaki. Dopiero co myślałem o miłości, teraz nadeszła myśl o śmierci. Jak blisko mają do siebie.

- Wracamy - rzekł Michał.

Nie musiał tego mówić. Ruszyliśmy szybkim krokiem i po dziesięciu minutach byliśmy na ulicy. Ta osoba stała tam, jak zwykle przy bramie, stara, zgarbiona, z zapałkami na sprzedaż. Komuś właśnie podawała pudełko, na nas nie zwróciła uwagi. Odetchnąłem z ulgą, pożegnałem się z Michałem i wsiadłem do autobusu. Miłość... Co za pomysły!

Henryk Bardijewski
         rysunek: Andrzej Bobrowski

   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.