29 marca 2024, piątek

Czytelnia człowieka dla ludzi

Gośka Maj

Szkicownik emigrantki, cz. IV

Koniec lipca

Przesłuchanie. Magdalena w wyobraźni wyrzuca wszystkie moje rzeczy i pozbawia środków do życia. Jenny krzyczy, jak bardzo się na mnie zawiodła. Brakuje mocnego światła skierowanego w moje oczy i klatki z wygłodniałym szczurem.



Hannah zamknięta w pokoju, więc o niczym się nie dowie i będzie się chciała nadal ze mną bawić. A więc robiłam wszystko źle, niczego nie dopilnowałam, okazałam się niegodną zaufania, interesowną oszustką. Magdalena wszystko sprawdziła, celowo nie pokazałam ostatniego rachunku, bo go nie opłaciłam, a przecież Jenny wysyłała pieniądze, wysyłała z nadwyżką, mogłam sobie mieszkać w tym mieszkaniu za darmo, korzystać z anteny satelitarnej, dwadzieścia niemieckich kanałów zadzwoń teraz obejrzyj moje duże piersi jestem cała twoja gotowa mokrutka, dziesięć tureckich i telewizja trwam, mogłam spędzać całe dnie na czerwonej kanapie z ikei przed telewizorem, mieszać wodę z kranu widelcem gerlach, mogłam wąchać amerykańskie kosmetyki i nie zapłaciłam rachunku, kłamczucha, która myśli, że wszystko jej ujdzie na sucho. Wybucham płaczem, zapomniałam o tym rachunku, zapomniałam, zapomniałam, choć nikt mi w to nie uwierzy, Magdalena żałuje tych kilku chwil słabości, kiedy mi opowiedziała, jak to się rozwinęło między nią a Jenny, internetowy czat, Jenny w Polsce, Jenny w Londynie, Magdalena u Jenny, zapomniały o dacie wylotu, wspólna szafa, dwa samochody, pracę załatwia u Toma, na uniwersytecie, Hannah się do niej w końcu przyzwyczai, o mnie za to powinna szybko zapomnieć, typowa Polka, złodziejka. Cała zasmarkana, buczę kiepską angielszczyzną, że mam, mam pieniądze, wyślę komuś w Polsce, żeby zapłacił, faksem dostaniecie potwierdzenie, proszę, uwierzcie mi, uwierzcie, błagam, nie chciałam, nie wiedziałam, zapomniałam. Magdalena trzaska drzwiami, Jenny mnie przytula, dziecko, dziecko, jeszcze musisz się wiele nauczyć, jesteś nieodpowiedzialna, nadwerężyłaś moje zaufanie, to twoja ostatnia szansa.


Najbliższy oddział Western Union jest blisko, idę na pieszo, za przesłanie 100$ prowizja wynosi 15$, a więc zostało mi 75$, starczy na kartę, żeby zadzwonić do domu i tygodniową sieciówkę, by jeździć po mieście i szukać pracy, i to tyle, drżę o siebie, dzwonię do Kamili i daję dokładne instrukcje odbioru przekazu, przełykam głośno ślinę, ona zaczyna krzyczeć, że żadnych pieniędzy od Jenny nie było, że nie miałam nic płacić, co ja, głupia jestem, daję się wrobić, jak zawsze, wszyscy obrabiają mi tyłek, wykorzystują, ostatnie pieniądze, które dostałam od rodziców, odsyłam z powrotem do Polski, żeby opłacić czyjeś rachunki, bo skoro wolałam u siebie czytać, to nawet z cholernego prądu nie korzystałam, nie ogrzewałam gazem mieszkania wiosną, gdy podlewałam kwiaty, które sama zresztą tam przyniosłam; Kamila krzyczy coraz głośniej, tego dnia wszyscy na mnie krzyczą, a ja już nic nie jestem w stanie zrobić, skapitulowałam kilkadziesiąt minut temu, przyznałam się, że łatwo mną manipulować, że można mi wmówić, że kradłam. Jestem kiepska, zwichnięta od środka. Kamila zapłaci, wyśle faks. Jenny i Magdalena następnego dnia wyjeżdżają nad ocean. Biorą Hannah i mnie, żebym przypadkiem nie okradła mieszkania.

 

 

 

CDN


rysunek: Andrzej Bobrowski

   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.