20 kwietnia 2024, sobota

Czytelnia człowieka dla ludzi

Gośka Maj

Szkicownik emigrantki, cz. VII


Czternasty sierpnia

Czasem nienawidzę Carol, jakie macie w Polsce filmy, jaką macie pogodę, czy znasz takiego aktora, czy macie komedie, czy wiesz jak obsługiwać kuchenkę mikrofalową,



tak, także to mamy w Polsce, jeśli tu w ogóle można coś mieć, wypożyczamy wszystko, Carol, z USA, i mamy nadzieję, że w zamian za tę kulturową dzierżawę otrzymamy gratisowe wjazdy i wloty, ale od momentu pewnego nalotu cała wizja od pucybuta do milionera stanęła na tym, że buty nie chcą przejść przez bramkę, Carol patrzy na mnie jak na idiotkę, ale ty jesteś chuda, mówi, a ja, że wiesz co Carol w Polsce to nie jestem chuda ani nawet szczupła. Carol przestaje przynosić mi czekoladę miętową i kokosowe masło orzechowe. Tom mi mówi, że Carol już mnie nigdy nie polubi, bo ją obraziłam, skoro ja nie jestem chuda, to co dopiero ona? Nie powinnam była, znów coś zrobiłam źle, myślę wieczorem, kto ma większego pecha, Carol czy ja, w Polsce i tak jestem małym tłuściorem, na dole czterdziestka na górze trzydzieści sześć, zakupy jako silny środek dołujący, rzadko z niego korzystam, a Carol jest otyła, ma problemy z podniesieniem papierka z podłogi, wejściem i wyjściem z samochodu, Carol jest jedną z największych osób, jakie znam, nie chciałam jej urazić, tylko pokazać, że wcale nie jestem chuda, ale to ja mam większego pecha, bo dobrymi chęciami piekło i tak dalej, słowa jak fakty niezbijalne, powtórzenie niemożliwe, poza tym codziennie o dwunastej przyjeżdża Sylvie, rejonowa pielęgniarka, z obiadem dla Ruthie i kilkoma dobrymi radami dla Carol, Tom jej nie znosi, wredna plotkara, a ja wszystkich muszę lubić, muszę lubić.


 

Druga połowa sierpnia

Co za głupie pizdy, przeciąga to „z” w środku Andrzej, co za głupie pizdy, raz jeszcze, ale nie mówi, że to moja wina i że się dałam wykołować a teraz z deszczu pod rynnę, chociaż te kilka dni nad oceanem teraz, jedziemy dokładnie tam, gdzie sobie zażyczę, kupiłam przewodnik po wybrzeżu i wymyślam różne miejsca, na przykład muzeum czarownic z Salem, jesteśmy jedynymi turystami, czuję się jak dziewczęta z pikniku pod wiszącą skałą, Andrzej poszedł inną ścieżką, ogród angielski, nadgryzione zębem czasu pomniczki, w dole wybrzeże, można by się rzucić w dół, w wibrującą, lśniącą, jędrną zieleń, jest środek lata i gorące powietrze bucha w twarz, Andrzej robi zdjęcia, bardzo dużo zdjęć, pytam, czy także dla mnie wywoła, mewy na kamieniach, domeczki z zachodzącym słońcem w tle, balustrady dzielące fotografię symetrycznie, na górze chmury, na dole fale, także ja, a za mną żaglówki, chcę te fotografie, bo to może nasze ostatnie spotkanie, przypominamy sobie, gdy się tylko zobaczymy, chociaż są jeszcze telefony, nareszcie, kiedy podnoszę słuchawkę, mam nadzieję, że to ktoś do mnie dzwoni, mam nawet telefon w moim pokoju, taki sam jak w domu przyjaciółki sprzed wielu lat, wtedy taki telefon oznaczał luksus, zbytek, drapieżny kapitalizm lat dziewięćdziesiątych po swojej stronie, po stronie rodziców mojej przyjaciółki, właśnie taki telefon, tutaj zagrzebany w stosach rupieci, ale wystarczyło odkurzyć i już jest mój, podnoszę słuchawkę, halo? Jak dobrze, że dzwonisz. Podobnie z cieniami do powiek, ten sam kompleks, aktywowany w przeciągu kilku sekund w drogerii, więc od razu kupiłam, uwaga: paleta czterech cieni, można stosować na sucho i na mokro, w domu łączę wszystkie kolory, raz na sucho, raz na mokro, maluję, zmywam, kombinuję, odpłaciłam Darii to ściśnięcie serca, gdy stałyśmy w ekskluzywnym sklepie, a ona kupiła te cienie, tak po prostu, choć w szkole makijaż był zakazany, zapytała, czy ja nie chcę czegoś kupić, czy mi czegoś nie przywieźć, gdy będzie znowu w mieście, więc musiałam kupić te cienie teraz i pomalować się, a kiedy opowiedziałam tę historię Andrzejowi, roześmiał się, tym razem to nie będzie nasze ostatnie spotkanie, zadzwonię jak tylko dojadę, te kolory zupełnie do ciebie nie pasują, więc już daj spokój, a Daria niech się pieprzy, źle dobrałaś sobie koleżanki. Mam pecha do ludzi. Patrzy mi w oczy: masz.

CDN


rysunek: Andrzej Bobrowski


 

 

 

   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.