29 marca 2024, piątek

Czytelnia człowieka dla ludzi

Gośka Maj

Szkicownik emigrantki, cz. X




Dziewiąty września

 W sobotę rano zjawia się niespodziewanie Jenny, schudła kilkanaście kilo,



siada więc w nowej, jasnej garsonce w bujanym krześle i opowiada, kiedy ja leżę na moim łóżku w stylu nowoangielskim. A więc Magdalena uciekła z laptopem i aparatem fotograficznym i nie wiadomo, gdzie się teraz znajduje. Pewnie wróciła do Polski, jakaś kochanka jej zafundowała bilet. Wczoraj zadzwoniła do Paula (bo my tu jesteśmy wielką rodziną, wszyscy znajomi pomagają biednym Słowiankom), żeby przekazał jej zaległą wypłatę Hannah, aby mała wykupiła karty telefoniczne i do niej dzwoniła. Tego już za wiele, krzyczy Jenny. Złodziejka i wariatka. Pytam, co i jak i dlaczego, Jenny lubi tworzyć barwne narracje, okraszane retardacjami i wykwintnymi epitetami. Słucham jak opowieści babci, jak streszczenia filmu. Znam koniec, chcę wiedzieć, dlaczego. A więc Marta dzwoni do nich w czwartek i mówi, że wzięła wolne i zapytała, czy ją z sobą wezmą nad ocean. Jenny nie jest w stanie odmówić, chociaż nie chce drażnić Magdaleny, Magdalena jest okropnie zazdrosna, w dodatku musi zostać w mieście, bo następnego dnia ma rozmowę o pracę, więc jadą nad ocean we dwie, Jenny i Marta, tam wstają o czwartej rano, żeby obejrzeć wschód słońca, a gdy wracają z plaży, Jenny przyjacielsko obejmuje Martę, tak, jak mnie obejmuje czasem, bez podtekstów, a kiedy dochodzą do domu, to widzą Magdalenę na drodze z bukietem kwiatów. To oświadczyny i Jenny się zgadza, Marta idzie do siebie do pokoju i wtedy się okazuje, że ma pościelone łóżko (jak to Magdalena sprawdziła?), że Hannah jest u siostry Jenny, że w domu są tylko we dwie, i jeszcze ten spacer, to objęcie. Awantura, Jenny wszystko spokojnie tłumaczy, Marta nie wychodzi z pokoju, prosi Magdalenę, żeby ją odwiozła do miasta, na autobus. Dwie i pół godziny drogi, więc Jenny czeka cierpliwie na swoją narzeczoną, która w końcu nie wraca sama, i to dużo szybciej, bo po godzinie, Marta mówi, że jest kochanką Jenny, że ze sobą sypiają, co za kłamczucha, co za wredna suczka, chciała mi rozpieprzyć związek z Magdaleną, krzyczy prawie Jenny, więc ją wyrzucam, biorę jej torbę i kopię, wypycham tę głupią zołzę, po prostu wypycham z domu, nie będzie mi psuć krwi, nie będzie niszczyć mojego życia. Magdalena płacze, przejęła się, uwierzyła jej, Magdalena dzwoni do mojej siostry i chlipie, że się mnie boi, bo jestem agresywna, wyobrażasz sobie, agresywna. Spałaś z Martą, pytam. Nie, odpowiada Jenny, przecież widzisz, jak ta dziewczyna wygląda, zupełnie nieatrakcyjna, nie w moim typie, zgodziłam się być żoną Magdaleny, czy to nie wystarczy? Wystarczy, odpowiadam, co się potem stało, jestem przecież przejęta, już nie leżę na łóżku, tylko siedzę i wodzę oczami za ruchliwymi dłońmi Jenny. Ona mówi, że jak ta Magdalena mogła zadzwonić do siostry, przecież Mary wie, że miałam kiedyś problem z alkoholem, pomyśli zaraz, że znów piję i odbierze mi córkę, ona nigdy nie wierzyła we mnie i była niezadowolona, że chcę dziecko, wiesz jaka była wściekła, kiedy po wypadku brałam pieniądze od opieki społecznej? Chciała odebrać mi Hannah, chciała odebrać mi moją córeczkę. A Magdalena plecie jej takie bzdury, wkurzyłam się, wiozę ją do miasta i mówię, pakuj manatki i przeprowadź się do Toma, możesz mieszkać w pokoju z Gosią albo pokój obok. A ona, że nie, że tam jest obleśnie. Skoro może tam mieszkać, to i ty możesz, ja cię nie chcę w moim domu, uwierzyłaś tej idiotce, zadzwoniłaś do Mary, uważasz, że jestem agresywna, spadaj, mam cię dość, nie chcę cię już, wal się ze swoimi zaręczynami. Wyszłam z domu, żeby nie patrzeć na jej zagrywki, pojechałam do Mary, ale miałam kocioł, Gosia, ale miałam kocioł. Wracam, a tej złodziejki już nie ma, nie ma laptopa i aparatu fotograficznego, gdzie ta debilka pojechała, myślę, jadę do was, Tom mówi, że jej tu nie było. Na tym przecież koniec, ona tu nikogo nie znała.

Może oddała laptopa i aparat do lombardu i kupiła bilet do Polski, podpowiadam. Nigdy nie lubiłam Magdaleny, ale Jenny nie brzmi przekonująco. Nie, na pewno ta jej była kochanka kupiła jej bilet. Jaka kochanka? To ty nic nie wiesz, nie opowiadałam ci, że Magdalena była z żoną swojego wujka, czyli ze swoją ciotką, i że to się nigdy nie wydało, bo spotykały się i spały jako rodzina? Nie. Ale co to znaczy, Magdalena jest w Polsce? Nie mam pojęcia, gdzie jest. Wzięła laptopa i aparat i zniknęła. Czyli co, wszystko przekreślone? Tak, przecież uciekła, złodziejka. A ja ją naprawdę pokochałam.

CDN


rysunek: Andrzej Bobrowski

 

 

 

   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.