20 kwietnia 2024, sobota

Gostyńska 36

Ty i ja (opowiadnie)



Niektóre drzewa żyją aż trzy tysiące lat. Osobiście nie udało mi się wyhodować żadnego drzewa, które żyje tak długo. Za oknem wiatr uformował kupkę z paru liści a potem ją rozwiał. Po obiedzie przestało wiać zupełnie. Wszystko działo się jak miało i nic nie wskazywało że będzie inaczej; słońce wzeszło rano na wschodzie i miało zajść wieczorem na zachodzie, jak zawsze.


Powiedziałeś mi, że musimy się rozstać. Nie zniesiesz już dłużej takiej miłości z mojej strony, nie chcesz być tak kochana, obraża cię to, że ci na wszystko pozwalam, wszystko jest dozwolone, a nawet oczekiwane i od razu zachwycające; obłęd! Chcesz mieć normalne życie, nie chcesz dłużej występować w roli mojego idealnego wyobrażenia na temat twojej osoby, tylko chcesz być tą osobą! Z wszystkimi wadami, skłonnością do przeciętności, tęsknotą do modnych ciuchów na wysokim obcasie, bywania w towarzystwie, gdzie ludzie raczą się bzdurami, i chcesz oglądać telenowele jak wszyscy normalni ludzie, więc musimy się rozstać, natychmiast.


Poszedłem do łazienki. Ogoliłem się, obciąłem paznokcie u nóg, u rąk i włosy w nosie, sprawdziłem czy nic nie wystaje z uszu. Spojrzałem na człowieka w lustrze. Uczesałem mu włosy, natarłem twarz kolońską, polukrowałem balsamem i ubrałem go koszulę na niedzielę. Wyglądał nieźle, i naprawdę trudno było się do czegoś przyczepić. Wróciliśmy do pokoju.


Siedziałaś na podłodze przed telewizorem. Usiadłem obok. Telewizor pokazywał wiadomości z prawdziwego świata. Powiedziałaś że ludzie protestują na ulicy przeciwko czemuś, albo manifestują za czymś, a nas tam nie ma! Niektórzy głodują! Nawet giną gatunki całe, na przykład niektóre motyle, a my zachowujemy się tak, jakby to się nie działo. Powiedziałem że możemy pojechać do miasta i poprotestować trochę razem z tymi co są przeciwko, albo z tymi, co są przeciwko tym, którzy są przeciwko. Nie jeść też możemy przez jakiś czas, skoro to takie ważne. Zatrzepotałaś powiekami jak człowiek niemogący złapać powietrza. Wyszedłem do szopy.


Już miałem wrócić z szopy, kiedy przez szparę w deskach zobaczyłem dwóch bydlaków. Skradali się do naszego okna. Przylgnęli plecami do ściany domu i nasłuchiwali. Potem, pozostając niewidocznymi z wewnątrz, obserwowali co dzieje się w środku. Nałożyli kominiarki na łby. Wsunąłem za pasek spodni mały półkilowy toporek, wziąłem do ręki kij obły dobrze wyoblony i wyskoczyłem. Tego, który nie zdążył uciec, związałem powrozem i zaciągnąłem nieprzytomne ciało do szopy.


Pozostał problem, jak ci o tym powiedzieć. Kiedy wszedłem do domu, dalej siedziałaś przed ekranem, a telewizor wciąż podrzucał ci nowe fabuły z prawdziwego świata. Postanowiłem poczekać na chwilę, aż świat zatrzyma się na moment i nic nie będzie się działo. Usiadłem obok.


Rysunek: Anka Cięciel


   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.