19 kwietnia 2024, piątek

Dariusz Łukaszewski

W moim mieście jest 42 wariatów - cz. 2

 

Rysunek: Anna Cięciel-Łukaszewska




Na imprezach rodzinnych zjazdach komuniach wariat się nie pokazuje, bo rodzina, pokrewieństwo za bliskie dziedziczenie: z wariatami obcowanie nie racz nam dać panie. Mimo, że to rodzina, wariaci jednak mieszkają zwykle z mamą, choć nielogiczne to a może właśnie dlatego. I mama się pyta:

- Jadłeś coś dziś Zdziś?
- Nic dziś – odpowiada Zdziś i czeka wieczora, by na pokera szachy wyskoczyć, tężyzną umysłu błysnąć popisać wykazać. Ale pora jest około 12-stej dopiero i dzwoni Mieszko kolega, na przejażdżkę rowerem zaprasza kusi. Zbiega do piwnicy Zdziś po damkę maminą, odkurza, łatki samoklejne do kieszeni chowa i pompkę składaną też.

Dojeżdża na miejsce spotkania punkt umówiony, a tam Mieszko kolega… autem oczekuje.

- No co ty, Mieszko?!... - pytaniem takim rozmowę Zdziś rozpoczyna, z planu wytrącony zbaraniały.
- Co – co!? - pogniewanie się udaje Mieszko, za niezrozumienie zaproszenia na przejażdżkę przez niego wystosowanego, na logo „Rover” na karoserii masce auta pokazuje.

- Aaaa!... takie buty – wali się w łepetynę ze zrozumienia przebudzeniem Zdziś. - Teraz to jestem w domu.

Przygląda się Zdzisiowi Mieszko, przygląda, jeszcze mimikę twarzy do uśmiechu układa sposobi, ale już taka go refleksja dołująca dopada znienacka: Przecież on nie ma ani sławy talentu za grosz, urody nawet i pasji parcia na sukces też nie. I ciężko się robi na duszy Mieszkowi, że tak tu z politowaniem zaczyna popatrywać na Zdzisia, co jeszcze przed sekundami wzorem normalności bez rysy był kolegą, a teraz wszystko co jest między nimi pomiędzy, w przeszłość zamieniają sekundy te. Tyle ludzkości jest na świecie, a akurat ja taki błąd strzeliłem, temu Zdzisiowi tyle czasu na straty poświęcając inwestując, oj, życie niesprawiedliwe jest – użala się nad sobą swoją dolą Mieszko. I odpycha jeszcze od siebie trudną perspektywę ciężkich dni nadchodzących bez Zdzisia wzoru, a im bardziej odpycha, tym bardziej zły się staje, że tak ją tu musi odpychać, a takie wszystko było fajne proste, a teraz przez niego już nie będzie ani prosto ani fajnie tak, tylko jakieś nie wiadomo co.

- I po coś ty te damkę brał matce kobiecie, co teraz w tylu sprawach nie pojedzie załatwić, no na chuj, głupolu jeden się pytam ciebie wariacie?! - wybucha nagle Mieszko, sam zdziwiony tym co słyszy, że tak wybucha i mówi.

Zdrada! Zdrada! A więc zdrada...
- świadomość taka przeszywa Zdzisia swoim dotarciem do niego. Czy on nie wie, że garbatemu nie opowiada się dowcipów o garbatych, wśród Żydów o żydkach nie dowcipkuje, Afroamerykaninowi nie uświadamia że Negro Murzynem jest? Żeby tak tu mnie demaskować!? I to z roweru powodu głupiego niezrozumienia, w dodatku przez telefon stary Motorola L6 model z szumami zniekształceniami? A więc zdrada, zdrada, zdrada! Ale mówi Zdziś na spokój się siląc jeszcze, ze wszystkich sił za koło ratunkowe łapiąc próbując bronić przez atak:
- Jak ktoś mi mówi, że jestem głupi wariat, a ja głupi nie jestem, i on mi mówi że jestem kim nie jestem, to on sam musi głupi, skoro nawet nie wie z kim rozmawia.

O, o?! Czyżby Zdziś wiedział?... - zaniepokaja się Mieszko, że zdemaskowany właśnie został trafieniem w tajemnicę z takim trudem nadludzkim wysiłkiem skrywaną. Bo Mieszko też jest wariatem, o numerze 27 w mieście, ale tak zakamuflowanym starannie doskonałością maski, że wariat nr 3, Zdziś, wziął go za normalności wzorzec miał. A więc zdrada, Zdrada! Zdrada! - przeszywa Mieszka świadomość taka swoim dotarciem do niego, wszystko co jest między nimi pomiędzy, w przeszłość zamieniając.

I już się nigdy nie spotkali, dopiero na drugi dzień. Ale przez telefon. Bo dopiero jutro Mieszko esemes Zdzisiowi puści z miażdżącym komunikatem wielce znaczącym oświadczeniem: - Nie wiedziałem, że taki jesteś! Na co zraniony na maksa Zdziś obmyśliwał godzinami będzie ripostę, żeby i brutalna była, ale i głęboka niepodważalna: - Ani ja, że ty taki! – wysyła po kolacji dopiero esa, gdy już na szachy pokera się nocnego wybiera, tężyzną umysłu wśród kolegów błysnąć porazić, uwieść, załowić nawet się może mu uda, samotność złą na znajomość dobrą zamienić.

cdn

 

 


   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.