Czytelnia człowieka dla ludzi
W sobotę u Minki

Stało się to w sobotę, a zaczęło od tego, że Minka spoliczkowała publicznie Profesora, bo się jej na ulicy nie ukłonił.
Ilustracja: Tomasz Bohajedyn
W sobotę u Minki
Szymon Szechter
W sobotę u Minki i inne bajki, KONTRA, Londyn 1983
Stało się to w sobotę, a zaczęło od tego, że Minka – jedyna
w miasteczku prostytutka, która od uczniów pieniędzy nie
brała („Na razie na kredyt — mówiła — dorobisz się, to zapłacisz"),
spoliczkowała publicznie Profesora, bo się jej na
ulicy nie ukłonił. A trzeba wiedzieć, że Profesor bywał
u Minki w każdą sobotę, żadnej nie opuszczając. Ale teraz,
kiedy Profesor jest już na emeryturze, zachodzi do Minki tylko
raz na miesiąc. I tym pewno należy tłumaczyć, że jej od razu
na ulicy nie poznał.
A może po prostu był zamyślony? Może był wstrząśnięty
do głębi widokiem śmieci na czystych zazwyczaj ulicach
miasteczka? Profesor lubił porządek i uwielbiał czystość,
nigdy nie strząsał popiołu z papierosa na chodnik, ale na swoją
dłoń i na dłoni ostrożnie zanosił do najbliższego kosza na
śmiecie. Miał też Profesor na końcu swojej laski ostry gwóźdź,
na który nadziewał leżące przypadkiem na ulicy kawałek papieru
albo okurek, by je także zanieść do śmietnika. Profesor
uwielbiał czystość, lubił porządek, a nade wszystko kochał
architekturę, a jej historii uczył mnie w liceum. Teraz, kiedy
był na emeryturze, już nie uczył i może właśnie dlatego był
zamyślony, nie zauważył idącej naprzeciw Minki, nie uchylił
na czas kapelusza i został chyba niesłusznie spoliczkowany.
- Przepraszam, bardzo przepraszam, nie zauważyłem
panienki. - Przepraszam - powiedział prawie szeptem, nisko
pochylił głowę przed Minką, a kiedy podsunęła mu rękę do
pocałowania, ucałował ją z wielką czcią.
- Zwariowałaś, Minka — powiedziałem. — Na ulicy skandale
urządzać!
- Wcale nie zwariowałam. Był zawsze dobrze wychowany
i chciałam mu to przypomnieć.
I poszła sobie.
(...)
Komentarze:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.