Podróże teatralne
Błażej Baraniak
podróży teatralnej cd.
w Lesznie, dzisiaj jest 2 października 2007 r.
Dotarłem wreszcie do Szczecina. Niestety jeszcze nie mogłem oglądać „Dnia Świra” Piotra Ratajczaka na Małej Scenie Teatru Współczesnego. Ale za to „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Anny Augustynowicz wbiło mnie w fotel na cztery godziny.
Widziałem wcześniej parę „Wesel ”, jednak to przedstawienie może się równać tylko z precyzją szwajcarskiego zegarka lub melodią ciszy – jak powidział pewien młodzieniec w wieku licealnym na foyer podczas przerwy po dwóch godzinach spektaklu. Nie wiem jeszcze, jak to zrobić,ale pewien jestem, że import „Wesela” dla leszczyńskiej młodzieży jest dla mnie oczywiste.
Żadnej Cepelii w tym dziele A. Augustynowicz, cały tekst Wyspiańskiego podany z rozumem i prawdziwie – chyba wręcz prawdą każdego aktora biorącego udział w przedstawieniu. Najlepszą recenzją spektaklu niech będzie reakcja młodzieży obecnej na widowni w Szczecinie. Nikt nie wyszedł, nikt nie zasnął, i kilkaset osób widowni siedziało jak zaczarowane, jak w chocholim tańcu, jak dziecko we mgle, albo łódka na oceanie w ciszy przed burzą. Huragan braw wstrząsnął gmachem szczecińskiego Współczesnego, i to tak, że ptactwo zerwało się do lotu. Całkiem dosłownie, to nie teatralna metafora.
*
Donikąd nie musiałem jechać, żeby przeżyć „Wilgoć” prof. Leszka Mądzika w leszczyńskim Miejskim Ośrodku Kultury. Czpki z głów przed BWA i Prezydentem Miasta Leszna. „Wilgoć” to genialne przedstawienie z 1977 roku i – jak mi powiedział jego twórca – wznowienie spektaklu było tym bardziej fascynujące, że aktorów grających to teraz, naonczas pewnie jeszcze nie było na świecie. Liczymy na współpracę z Leszkiem Mądzikiem jako fotografikiem (i nie tylko), a może i nawet z Janem A. P. Kaczmarkiem, twórcą muzyki do „Wilgoci” i wielu innych przedstawień sceny plastycznej KUL, znanym także – współtwórcą poznańskiego Teatru Ósmego Dnia.
*
"Mamma Medea" w reżyserii i opracowaniu muzycznym Moniki Dobrowolańskiej w Malarni Teatru Polskiego w Poznaniu to rzecz w sam raz dla naszej leszczyńskiej widowni. Poznaliśmy już "Dogrywkę" Dobrowolańskiej, i teraz najwyższa pora na dyskurs o podstawowym archetypie naszej kultury.
Kto tam dzisiaj ma zdrowie czytać mitologię? Na szczęście są tacy artyści, dla których alfabet cywilizacji śródziemnomorskiej to nietylko ich warsztat pracy, ale i coś w rodzaju wyzwania: nie można mówić o problemach współczesności, jeśli nie ma się choćby bladego pojęcia o tym, skąd przychodzimy i co po drodze nam się przydarzyło. Mit Medei jest stary jak pierwsze bajdy przekazywane z pokolenia na pokolenie u Achajów na później greckich wyspach, albo i jeszcze wcześniej.
M. Dobrowolańska wraz z zespołem poznańskich realizatorów prapremiery przełożyła mit o Medei na język współczesnego wyobrażenia o władzy, o więzach rodzinnych, a przede wszystkim o tym, jaka jest różnica pomiędzy światami kobiet a mężczyzn. Sławomir Dolata akompaniujący na gitarze w pierwszym akcie tragedii wprowadza w trans flamenco sugerując, że Argonauci poczas wyprawy po złote runo to przede wszystkim bezwzględni najeźdźcy, dla których świat natury to obcy kulturowo i niezrozumiały abstrakt.
Trgedia antyczna z gangsterami całkiem współczesnej proweniencji jako bohaterami dzisiejszej mitologii á la popołudniowy, brazylijski serial, to dobry sposób na zrozumienie świata, w którym się żyje i nas samych, dla których może lepiej by było najpierw pęknąć ze śmiechu a dopiero później – a już po opadnięciu kurtyny – zastanowić się czy to w ogóle miało sens.
Błażej Baraniak, w Lesznie
we wtorek 23 pażdziernika 2007 roku.
Dotarłem wreszcie do Szczecina. Niestety jeszcze nie mogłem oglądać „Dnia Świra” Piotra Ratajczaka na Małej Scenie Teatru Współczesnego. Ale za to „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Anny Augustynowicz wbiło mnie w fotel na cztery godziny.
Widziałem wcześniej parę „Wesel ”, jednak to przedstawienie może się równać tylko z precyzją szwajcarskiego zegarka lub melodią ciszy – jak powidział pewien młodzieniec w wieku licealnym na foyer podczas przerwy po dwóch godzinach spektaklu. Nie wiem jeszcze, jak to zrobić,ale pewien jestem, że import „Wesela” dla leszczyńskiej młodzieży jest dla mnie oczywiste.
Żadnej Cepelii w tym dziele A. Augustynowicz, cały tekst Wyspiańskiego podany z rozumem i prawdziwie – chyba wręcz prawdą każdego aktora biorącego udział w przedstawieniu. Najlepszą recenzją spektaklu niech będzie reakcja młodzieży obecnej na widowni w Szczecinie. Nikt nie wyszedł, nikt nie zasnął, i kilkaset osób widowni siedziało jak zaczarowane, jak w chocholim tańcu, jak dziecko we mgle, albo łódka na oceanie w ciszy przed burzą. Huragan braw wstrząsnął gmachem szczecińskiego Współczesnego, i to tak, że ptactwo zerwało się do lotu. Całkiem dosłownie, to nie teatralna metafora.
*
Donikąd nie musiałem jechać, żeby przeżyć „Wilgoć” prof. Leszka Mądzika w leszczyńskim Miejskim Ośrodku Kultury. Czpki z głów przed BWA i Prezydentem Miasta Leszna. „Wilgoć” to genialne przedstawienie z 1977 roku i – jak mi powiedział jego twórca – wznowienie spektaklu było tym bardziej fascynujące, że aktorów grających to teraz, naonczas pewnie jeszcze nie było na świecie. Liczymy na współpracę z Leszkiem Mądzikiem jako fotografikiem (i nie tylko), a może i nawet z Janem A. P. Kaczmarkiem, twórcą muzyki do „Wilgoci” i wielu innych przedstawień sceny plastycznej KUL, znanym także – współtwórcą poznańskiego Teatru Ósmego Dnia.
*
"Mamma Medea" w reżyserii i opracowaniu muzycznym Moniki Dobrowolańskiej w Malarni Teatru Polskiego w Poznaniu to rzecz w sam raz dla naszej leszczyńskiej widowni. Poznaliśmy już "Dogrywkę" Dobrowolańskiej, i teraz najwyższa pora na dyskurs o podstawowym archetypie naszej kultury.
Kto tam dzisiaj ma zdrowie czytać mitologię? Na szczęście są tacy artyści, dla których alfabet cywilizacji śródziemnomorskiej to nietylko ich warsztat pracy, ale i coś w rodzaju wyzwania: nie można mówić o problemach współczesności, jeśli nie ma się choćby bladego pojęcia o tym, skąd przychodzimy i co po drodze nam się przydarzyło. Mit Medei jest stary jak pierwsze bajdy przekazywane z pokolenia na pokolenie u Achajów na później greckich wyspach, albo i jeszcze wcześniej.
M. Dobrowolańska wraz z zespołem poznańskich realizatorów prapremiery przełożyła mit o Medei na język współczesnego wyobrażenia o władzy, o więzach rodzinnych, a przede wszystkim o tym, jaka jest różnica pomiędzy światami kobiet a mężczyzn. Sławomir Dolata akompaniujący na gitarze w pierwszym akcie tragedii wprowadza w trans flamenco sugerując, że Argonauci poczas wyprawy po złote runo to przede wszystkim bezwzględni najeźdźcy, dla których świat natury to obcy kulturowo i niezrozumiały abstrakt.
Trgedia antyczna z gangsterami całkiem współczesnej proweniencji jako bohaterami dzisiejszej mitologii á la popołudniowy, brazylijski serial, to dobry sposób na zrozumienie świata, w którym się żyje i nas samych, dla których może lepiej by było najpierw pęknąć ze śmiechu a dopiero później – a już po opadnięciu kurtyny – zastanowić się czy to w ogóle miało sens.
Błażej Baraniak, w Lesznie
we wtorek 23 pażdziernika 2007 roku.
Komentarze:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.