Dowcip na dziś
W starym kinie
Pojawił się AUTENTYK, polecamy!
Randomowe autentyki (sprzed tygodnia, może kilku).
Prowadzę auto, bo właściciel zaniemógł. Auto jest trochę obładowane, bo bagażnik musiał być pusty. Pewnie dlatego butla z gazem ląduje na tylnym siedzeniu, a na nią wrzucane są wszystkie rzeczy które wieziemy. Właściciel odpala szluga, ale postanawia go zaraz wyrzucić. Na tą butlę z gazem. Stajemy. Panikuję tylko ja, bo kiep żarzy się gdzieś pod gratami, drzwi się nie otwierają, trzeba szybko wyładować rzeczy... Na szczęście po wszystkim właściciel puścił na cały regulator uspokajający sam szum z radia. Bardzo mu się podobał.
Siedziałem w klubie z nowo poznanymi ludźmi, którzy oficjalnie i ostentacyjnie wyjmują na stół "groszki" ("guziki") i je konsumują. Następnie w oczekiwaniu na Trainspotting równie ostentacyjnie skręcają sobie baty i je po prostu palą. Następnie jeden z nich pyta mnie:
- Słuchaj, czy mógłbyś nam kupić po piwie, bo nie mamy osiemnastu lat i nam nie będą chcieli sprzedać?
Jadę stopem, rozmawiamy z kierowcą, kiedy ten nie wiedzieć dlaczego zaczyna mi krzyczeć do ucha:
- PO-BUUU-DKAAA!!!
- Też mi żart... - mówię.
- Jaki żart?! Nie dość, że pan śpisz od pół godziny, to jeszcze nie idzie dobudzić, a ja minąłem pański zjazd!
Autentyk z 2004.
Graliśmy kiedyś koncert przed bardzo małą publicznością, w dodatku w sztok pijaną. Z podłogi mogło się podnieść tylko dwóch panczurów, ale byli tak nawaleni, że nie mogli na siebie trafić w pogo. Choć próbowali.
Autentyk z 21.03.
Zasłyszana rozmowa telefoniczna: "Słuuuchaj, jest taka sprawa, że świnia zabiła się o studnię... Wchodzisz w to? ... 4,5 zł za kilo..."
Autentyk z 05.09.2012:
(zaczyna kierowca):
- No i u mnie we wsi był taki uzdrowiciel, co wszystko potrafił uleczyć. Z całego świata się zjeżdżali i jego rodzina opływała w luksusy. Ale zachorował i zmarł.
- To sam siebie nie mógł uleczyć?
- Mawiali, że już trochę nie dowidział.
Autentyk z września 2012
Jadę autem (tak, autem!) do Wro. Spieszy mi się, bo mam poważną rozmowę kwalifikacyjną. Ale dostaję ze stresu rozwolnienia i staję na każdej stacji benzynowej. Więc jestem jeszcze bardziej spóźniony niż sobie wyobrażałem. Wyciskam z pożyczonego auta ile się tylko da. Jest ślisko, pada, godziny szczytu, duży ruch. Wchodzę w zakręt ze zbyt dużą prędkością (<110) i wpadam w poślizg. Mój pierwszy w życiu poślizg, nie wiem jak się zachować. Auto zaczyna mi się kręcić przelatuję przez wszystkie pasy, auta mijają mnie cudem w ostatnim momencie. Zatrzymuję się. Po prostu się zatrzymuję. W nic nie uderzyłem, nie drasnąłem auta, nie trafiłem w przejeżdżające samochody. Nic zupełnie mi się nie stało. Nikomu. Nic. Jakiego trzeba mieć farta, w jakich kategoriach takie szczęście opisać? Brak mi nawet jakiejkolwiek skali na opis. Tego samego dnia tak po prostu zmarł bez wcześniejszego ostrzeżenia młody koleś ode mnie z dzielnicy.
Autentyk z 2008.
Jest środek nocy, pada, zimno, czyli idealna pogoda na łapanie stopa. Zatrzymuje mi się wielkie auto z alufelgami. Z przodu dwóch koksów, z tyłu ich dziewczyny, do których się dosiadam. Wypadamy na dłuższą prostą, koks-kierowca uchyla szyberdach, wychodzi na niego i kieruje stopami. Koks-pasażer w tym czasie ręką dociska gaz. Obaj krzyczą do swoich dziewczyn:
- Boicie się, hę, kurwa, boicie?!
Ale dziewczyny ani drgną znudzone. Więc koks-kierowca każe mi uchylić tylne okno i prezentuje numer: czy zdążę przed zakrętem wyjść szyberdachem, wrócić tylnym oknem i złapać kierownicę, bo koks-pasażer cały czas trzyma gaz. Sram więc w gacie, bo naprawdę to robi, ale skoro te laski są targetem, to staram się je zachęcić do bania się:
- Kurdę dziewczyny, ja bym się bał, naprawdę, cholernie bym się bał...
Na co jedna z nich odpowiada
- E. Oni tak od paru tygodni. W kółko ten sam numer. W ogóle nie są kreatywni.
strona AUTENTYK ÓW, Klick !!!
Polska gra
Parse error: syntax error, unexpected ';' in /home/users/morele/public_html/templates/inc_pages.php on line 12