Pies
Babcia
Napisała nowy felieton
A ja żem jej powiedziała...
Śpiewaczka grupy muzycznej Hey napisała kasiążkę. I od razu wydała. I na tle mody na wydawanie w Polsce niepisania, czyli publikowanie grafomanii celebrytytów, jej książka jest wydarzeniem z rodzaju tych, których przegapienie grozi posądzeniem o bycie hamulcowym twórczości oryginalnej. Nosowska napisała: A ja żem jej powiedziała... i podczepiła pod tę zajawkę bardzo ludzkie, często odkrywcze spostrzeżenia na poziomie fundamentalnym, a więc oczywistym, a zatem na codzień niezauważalnym. Sami zobaczcie próbkę:
Źródło, Klick!!!
Pora na autentyki
Autentyk z 2004.
Graliśmy kiedyś koncert przed bardzo małą publicznością, w dodatku w sztok pijaną. Z podłogi mogło się podnieść tylko dwóch panczurów, ale byli tak nawaleni, że nie mogli na siebie trafić w pogo. Choć próbowali.
Autentyk z 21.03.
Zasłyszana rozmowa telefoniczna: "Słuuuchaj, jest taka sprawa, że świnia zabiła się o studnię... Wchodzisz w to? ... 4,5 zł za kilo..."
Autentyk z 05.09.2012:
(zaczyna kierowca):
- No i u mnie we wsi był taki uzdrowiciel, co wszystko potrafił uleczyć. Z całego świata się zjeżdżali i jego rodzina opływała w luksusy. Ale zachorował i zmarł.
- To sam siebie nie mógł uleczyć?
- Mawiali, że już trochę nie dowidział.
Autentyk z 2008.
Jest środek nocy, pada, zimno, czyli idealna pogoda na łapanie stopa. Zatrzymuje mi się wielkie auto z alufelgami. Z przodu dwóch koksów, z tyłu ich dziewczyny, do których się dosiadam. Wypadamy na dłuższą prostą, koks-kierowca uchyla szyberdach, wychodzi na niego i kieruje stopami. Koks-pasażer w tym czasie ręką dociska gaz. Obaj krzyczą do swoich dziewczyn:
- Boicie się, hę, kurwa, boicie?!
Ale dziewczyny ani drgną znudzone. Więc koks-kierowca każe mi uchylić tylne okno i prezentuje numer: czy zdążę przed zakrętem wyjść szyberdachem, wrócić tylnym oknem i złapać kierownicę, bo koks-pasażer cały czas trzyma gaz. Sram więc w gacie, bo naprawdę to robi, ale skoro te laski są targetem, to staram się je zachęcić do bania się:
- Kurdę dziewczyny, ja bym się bał, naprawdę, cholernie bym się bał...
Na co jedna z nich odpowiada
- E. Oni tak od paru tygodni. W kółko ten sam numer. W ogóle nie są kreatywni.
strona AUTENTYK ÓW, Klick !!!
8 stycznia 2018

(...) Między blokami – tymi nowoczesnymi i tymi z lat siedemdziesiątych – można wypatrzeć trochę starych domów, głównie przedwojennych wilii. Tak się składa, że jedna znajduje się na mojej ulicy. To jednopiętrowy domek w zabiedzonym ogródku. W tym ogródku stoi sąsiad i patrzy na psa.
Sąsiad ma może siedemdziesiątkę, nosi flanelową koszulę i workowate spodnie podciągnięte pod splot słoneczny. Krzyżuje ramiona na piersiach jakby chciał połamać sobie żebra. Ma haczykowaty nos i nastroszone brwi. Jego twarz mogłaby należeć do zbrodniarza wojennego, wyciągniętego z jakiejś mysiej dziury w La Paz czy też Buenos Aires.
Stoi i patrzy na psa. Ani drgnie. Jego brwi przypominają szron na patyku. Oczy pod nimi też są chłodne.
Przypuszczalnie mieszka tutaj od dziecka, może nawet urodził się w tym domu, ewentualnie dostał go za jakieś zasługi w młodości. Dawno temu miał dom wśród zieleni. Widział, jak budują tutaj czteropiętrowe bloki, jak podciągają linię autobusową, a spokojną wcześniej ulicą zaczęły śmigać syrenki, zaporożce i fiaciki. Pewno myślał, że na tym się skończy, ale nagle, na początku jego starości pobudowali te apartamentowce, syrenki, zaporożce i fiaciki zmieniły się w ople, passaty oraz fordy, przy czym jest ich jeszcze więcej.
Sąsiad jest bezsilny. Wszystko co ma, to swój upór i złość. Stoi i patrzy na psa, nie dlatego, że go kocha, ale żeby nie patrzeć na apartamentowce, na to wszystko, co zdarzyło się wokół niego przez ostatnie pół wieku, od czasów, gdy był młody i mieszkał w cichej willowej dzielnicy na obrzeżach miasta.
Całość, Klick!!!
Fot. Witold Stasiewski