26 kwietnia 2024, piątek

Trochę Gombrowicza

Redakcja

Trochę Gombrowicza 5

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Witold Gombrowicz, DZIENNIK 1957-1961, fragment 5


 

 

1958

VI

 


Sobota

 

 

Co się dzieje?

Dusza formuje mi się nieraz mętnie, tępo... z byle jakich

incydentów. To starcie z nimi w bibliotece, no, nic szczególnego,

a podziałało, jak katalizator. Teraz role są wyraźniej podzielone.

Jestem arystokrata.. Objawiłem się, jako arystokrata.

Jestem arystokrata. w Tandilu... który tym samym stał się

uosobieniem gminnej prowincjonalności.

 

 

Trzeba jednak zrozumieć, że to tylko zarys... zarys jakiegoś

teatru na tle miliona innych zdarzeń, wypełniających mi dzień,

zdarzeń, których przecież nie mogę wyliczać, zdarzeń, w których

ów zarys dramatu roztapia się jak cukier w herbacie — tak

bardzo, iż kształt się zatraca a tylko smak pozostaje...

 

 

Piszę to po nowej rozmowie z Cortesem, która, zamiast

załagodzić, zaostrzyła. Byłem zirytowany. Drażniła mnie

anielskość komunistycznego kapłana.

 

 

Nie będę streszczał całej rozmowy. Powiedziałem, że idea

równości jest sprzeczna z całą strukturą gatunku ludzkiego.

Co jest najwspanialsze w ludzkości, co wyznacza jej genialność

w stosunku do innych gatunków, to właśnie, iż człowiek nie

jest równy człowiekowi — gdy mrówka jest równa mrówce. 

Oto dwa wielkie kłamstwa współczesne: kłamstwo Kościoła,

że wszyscy mają taką samą duszę; kłamstwo demokracji, że

wszyscy mają to samo prawo do rozwoju. Pan myśli, że te

idee są triumfem ducha? Ależ skąd, wywodzą się z ciała, ten

pogląd ufundowany jest w gruncie rzeczy na tym, że wszyscy

mamy takie samo ciało.

 

 

Nie przeczę (mówiłem dalej), wrażenie optyczne jest niewątpliwe:

wszyscy jesteśmy mniej więcej tego samego wzrostu

i mamy te same narządy... Ale w jednostajność tego obrazu

wdziera się duch, ta specyficzna właściwość naszego gatunku,

i ona sprawia, ze gatunek nasz staje się w łonie swoim tak zróżni -

cowany, tak przepaścisty i zawrotny, że między człowiekiem

a człowiekiem powstają różnice stokroć większe niż w całym

świecie zwierzęcym. Pomiędzy Paskalem lub Napoleonem,

a chłopkiem ze wsi większa jest przepaść, niż między koniem

a glistą... Ba, mniej się różni chłop od konia niż od Valerego

lub św. Anzelma. Analfabeta i profesor tylko na pozór są takimi

samymi ludźmi. Dyrektor jest czymś innym niż robotnik.

Czyż panu samemu nie jest dobrze wiadomo — tak intuicyjnie,

na marginesie teorii — że nasze mity o równości, solidarności,

braterstwie są niezgodne z naszą prawdziwą sytuacją?

 

 

Ja, przyznam się, w ogóle podałbym w wątpliwość, czy

w tych warunkach można mówić o ,,gatunku ludzkim" —

czy to nie jest pojęcie zanadto fizyczne?

 

 

Cortes spoglądał na mnie okiem zranionego inteligenta.

Wiedziałem co myśli: faszyzm! a ja szalałem z rozkoszy proklamując

tę Deklarację Nierówności, bo mnie inteligencja

w ostrość, w krew się przemieniała!

 

 

 

 Fragment pochodzi z:
Witold Gombrowicz, DZIENNIK 1957-1961, Wydawnictwo Literackie
Ilustracja: Andrzej Bobrowski

   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.