26 kwietnia 2024, piątek

Teksty i nadteksty

Trochę Stasiuka…

…we fragmentach rozmowy z Dorotą Wodecką

Duży Format nr 46/905

 

 

 

 

fot. Paweł Pawlik




(…) No, tak. Lubię się czasami upić.

I traci pan na kacu piękno poranka.

- Nie można być aż takim liczykrupą. To piękna rozkosz przepierdolić kawał życia. Tę jedną, jedyną rzecz, którą się dostało. Na to trzeba mieć gest. Nie można być ściubolem, co to liczy każdą godzinę, że to trzeba tak, a to trzeba tak. Życie to w końcu strata jest (…)


 

 

(…) Nie planuję, co napiszę, tylko po prostu czekam, aż tekst sam do mnie przyjdzie. Przyszedł, to napisałem.

Przyszedł po katastrofie?

- Pewnie była katalizatorem, choć bardziej był nim związany z katastrofą największy spektakl medialny w powojennej Polsce. Cyrk.

Co było nieprawdziwego?

- Poza katastrofą i śmiercią prawie wszystko.

Płacz, żałoba?

- Uważam, że byliśmy świadkami największej w historii powojennej Europy produkcji i dystrybucji uczuć. Ta katastrofa obnażyła mechanizmy sterowania ludzkimi emocjami, pokazała, jak można nakręcić żałobę. Masowe łzy i lamenty. Sypanie głów popiołem.

Dlaczego masowo nie płacze się po śmierci niewinnych ludzi, którzy niczym na nią nie zasłużyli?

A ci zasłużyli?

- Polityka to zawód podwyższonego ryzyka. Dużo się lata, i to w trudnych warunkach atmosferycznych. Poza tym w tej wyprawie było trochę kuszenia losu. Ja nie wiem, jaka była przyczyna katastrofy, ale jak się leci we mgle z uporem, to coś nie tak jest.

Dlaczego wy, dziennikarze, nie rozrywacie szat nad każdą śmiercią? Kiedy umiera się bez hałasu, bez jednego spojrzenia. Dlaczego się nad tym nie płacze?! Bo co? Bo ci, co zginęli, byli politykami? Sorry, ale ta śmierć nie jest z tego powodu więcej warta niż śmierć każdego innego człowieka.

Proszę, niech mi pani wytłumaczy, dlaczego się płacze za politykiem? Ja nie potrafię tego przyswoić, rozumie pani? Ja nie rozumiem, dlaczego się płacze za Gosiewskim, a nie za kobietą, która umiera w przytułku! Bo jej telewizja nie pokazała? Dla mnie to horror moralny.


(…)

Elita intelektualna kraju zginęła.

- No nie. Bez jaj. Jaka elita intelektualna, ludzie?! Jaka elita intelektualna idzie do władzy?! Pani przesadza. Zginęli urzędnicy powołani do administracji, do zarządzania tym całym naszym bałaganem. Naprawdę inaczej sobie wyobrażam elitę intelektualną niż jako posłów w naszym Sejmie. Oni w żaden sposób nie imponują mi intelektualnie, a jeśli pani imponują, to gratuluję. Spadł samolot. Zginęli urzędnicy. Poza tym zbyt wielu wsiadło do jednego. To wszystko.


 

(…)

A pod tamtym krzyżem w Warszawie pan był?

- A co ja bym tam zobaczył? Kobiety, które przypominają mi moją matkę? Facetów przypominających mi ojca? W tym łażeniu pod ten krzyż, żeby oglądać starych ludzi, było coś pornograficznego. Okropne podglądactwo.

Oni nie chcieli być oglądani?

- Oni chcieli gdzieś zaistnieć. To było być może pierwsze i ostatnie miejsce, w których ktoś ich dostrzegł i słuchał.

Nie uważał pan, że to ciemnogród tam stoi?

- Nie wiem, co to znaczy ciemnogród. Czy to ludzie, którzy trochę inaczej myślą? Może wolniej, bo współczesność, nowoczesność zostawiła ich trochę z tyłu? Przecież to nic złego jest.

Nie ma przymusu nadążenia. Ale jest w powietrzu fluid, który nakazuje, że trzeba się przystosować. Bo jest nowoczesność, postnowoczesność, musisz zapierdalać, bo świat się zmienia, a ty masz wskoczyć do tego pociągu, a jak nie, to jesteś nic niewart. Trzeba się załapać. A co z ludźmi, którzy mówią: my się nie chcemy załapać? My się nie potrafimy załapać? A może byśmy chcieli, ale nie umiemy? No i co z nimi? W pizdu?

Oni mieli prawo tam być! Nie dość, że zostali w którymś momencie zdradzeni, opuszczeni, to jeszcze na końcu ich wyszydzono. Mieli zniknąć z powierzchni ziemi jak jakaś reakcyjna klasa podczas rewolucji. Żeby nie psuli wizerunku, no i nie zawadzali w tym naszym, pożal się Boże, pościgu za "europejskością". Stare, biedne mięso armatnie. Nie potrafiłbym się śmiać z tych modlących się pod krzyżem kobiet. Zwykłych, które ten świat wyprzedził. No, ale ja mam już 50 lat i coraz rzadziej się z kogoś śmieję. Łatwe, pewne siebie szyderstwo jest chyba przywilejem młodości.

Wzruszali pana?

- Nie. Czemu mieli mnie wzruszać? To była po prostu jedna z demonstracji, ale została potraktowana jak zamach na demokrację. Oczywiście można było się niepokoić, że ją Jarek wykorzystuje, ale należy rozdzielić makiaweliczne i diabelskie działanie Jarka od intencji tych ludzi. Od tego, co jest dla nich prawdziwe.

Co jest?

- Oni pod tym krzyżem znaleźli wspólnotę. Większą niż w kościele na mszy, gdzie ich energia jest skanalizowana, zamknięta w czterech ścianach. No i kto ich tam dojrzy? Oko księdza albo oko Stwórcy? A pod pałacem jednak wyszli do społeczeństwa. I radykalniej niż do tej pory w kościele krzyknęli: zobaczcie, my tu jesteśmy. Szarzy, słabo ubrani, biedni, wierzący w tego Pana Boga w ten czy w inny sposób.

Wstyd, no nie? Jak można mieć takich mało cool współobywateli? Ciemnogród! Stare baby w moherach śpiewające pieśni religijne, bezzębne trochę, smętne, zupełnie nieprzystające do współczesności, do postnowoczesności. I one raptem śmią się pokazać w centrum miasta?! Na tym deptaku eleganckim?! W telewizji śmią się pokazać?!

Gdyby „Krytyka Polityczna” była naprawdę lewicowa, toby poszła pod ten krzyż i stanęła za nimi murem. A nie tylko broniła udręczonych mniejszości, wielorybów i czego tam jeszcze ostatnio broni. Ci ludzie spod Pałacu są w pewnym sensie najbardziej wykluczeni. A lewicowość polega na opowiadaniu się po stronie wykluczonych.
(…)

 

Cała rozmowa tutaj: klick!

 

   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.