26 kwietnia 2024, piątek

Anka cześć,

Ludwik Cichy

Anka cześć, cz. I.


Lata temu, gdzieś na przełomie wieków, kiedy jeszcze nie mieliśmy domu pisałem do Anki listy codziennie, bywało, że dwa. Z różnych miejsc, gdzie akurat byłem. Trochę się zachowało, w sam raz nie za dużo.




Anka cześć,

Łabędzie służą do rzucania chleba...

rysunek: Andrzej Bobrowski




 

Anka cześć,

spotkałem dzisiaj jednego normalnego człowieka i jedną prezesową, i jednego łabędzia.

 

normalny człowiek

Normalny człowiek przyjeżdża z pracy, kupuje piwo i kosi trawnik. Albo bierze piwo i podlewa trawnik, a jak jeszcze nie ma trawnika to zasiada z piwem i czeka aż mu urośnie trawnik. Taki fest, do podlania i pokoszenia.

 

pani prezes

Najchętniej to by zamieszkała w domu całym z plastiku, bo tam można wszystko dokładnie spryskać ze szlaucha. I żeby kwiatki też były z plastiku, bo kurz tak nie siada, a jak siądzie to się go zleje ze szlaucha i już jest ładnie i przyjemnie człowiekowi, w takiej czystości.

 

łabędź

Łabędzie służą do rzucania chleba.

 

Anka, tyle się dowiedziałem od tego łabędzia, a w ogóle to mam wrażenie, że na świecie sprzedają się same książki kucharskie, a ludzie zajmują się wyłącznie gotowaniem.


 




Anka cześć,

No popatrz jak się myliłem – ludzie nie zajmują się wyłącznie gotowaniem. Otóż teraz cały świat się odchudza i rzuca palenie oraz ulega obsesji nietolerancji dla palących. A ja jestem tolerancyjny; mi nie przeszkadza, że ktoś nie pali.

 

 

największy obraz świata

malują kobiety, codziennie, pędzelkami i kredkami do makijażu. I są największą żywą galerią, zupełnie wyjątkową, bo chętnie oglądaną przez facetów. Nawet przez jednokomórkowców, komunikujących się z rzeczywistością jedynie przez komórę; dla nich to zresztą często jedyny kontakt ze sztuką.

 

Anka,

jak nie umyję zębów, to nie potrafię się dobrze wykąpać.





 

 

 

Anka cześć,

dzisiaj piszę z Krakowa. A przy okazji: Anka, czy mózg może stanąć?

 

świat kobiet

Niektóre arie operowe są bardzo porywające, a niektóre nie są tak porywające; niektóre kobiety są ładne w ubraniach, a inne są ładniejsze bez ubrań. Jedne mają małe guziczki a inne noszą dużo większe. Są takie, które znają odpowiedź zanim padnie pytanie, a bywają i takie, co nie znają żadnej odpowiedzi. Wszystkie chcą trafić prościutko do nieba, choćby i na skróty.

 

Anka,

mózg mi stanął.





 

 

 

Anka cześć,

Wciąż jeszcze ten Kraków

 

                    w samo południe

                    W samo południe zaniósł swój

                    żołądek do baru mlecznego

                    i podarował mu kotleta

                    o smaku schabowym.

 

Anka,

przesyłam ci dużego szczęścia na dzisiaj, jutro podeślę szczęście na jutro.

 

 






Anka cześć,

zgubiłem gdzieś otwieracz do piwa, a w tym cholernym moteliku nie ma po północy nikogo, kto by mi chciał pożyczyć swój.

 

w młodości potrafił przegryźć gwóźdź

i otworzyć okiem piwo. I mimo, że się tak dobrze zapowiadał to wdał się w lokalny romans z kobietą, która dobrze, to potrafiła tylko wodę ugotować. Ale została jego żoną, i na dwudziestopięciolecie kupił jej futro. Prawdziwe futro na wyprzedaży. Z dzieci, to mieli tylko syna. Który skończył studia prawnicze, i się za nich wstydził. Ojcem, żyjącym z łopaty, i matką, która też nic wielkiego do powiedzenia nie miała. Żyli więc sami w tym domu utrzymywanym z łopaty, a ona jak się nudziła tak że już nie mogła wytrzymać, to wyciągała z szafy to futro. Ot, usiądzie sobie, policzy włosy we futrze, i dzień jej zejdzie jakoś. Dzisiaj przeliczy lewy mankiet, jutro prawy; potem kołnierz, a po Wielkanocy weźmie się za plecy. Najważniejsze, żeby mieć jakieś zajęcie. Wtedy myśli nie przychodzą.

 

Anka,

Wczoraj obudziłem się w jakimś pokoju gdzieś daleko stąd i zobaczyłem na ścianie komara opitego krwią; taką ciężką czerwoną dupę na cienkich szczudełkach. Jedyną zwierzyną łowną obecną w tym pokoju byłem ja.

 

 

 

Anka cześć,

Dwóch malarzy spotkałem. Niepokojowych.

 

jedyny na świecie

Nie lubili się bo ten uważał się za jedynego artystę świecie, a tamten się uważał za jedynego artystę na świecie. O czym świat się w ogóle nigdy nie dowiedział. A pokażcie mi takiego co potrafi uważać się za pierwszego lepszego z narożnika i jeszcze czerpać z tego przyjemność. Dużo praktyczniej jest myśleć o sobie wyjątkowo.

 

Anka,

w radio puszczają prawdziwy śpiew kolibra, z prawdziwej Jamajki. Słońce na Jamajce jest zawsze, tylko czasami chowa się za chmurami i wtedy trzeba na nie tylko chwilkę poczekać. Nie wszyscy na Jamajce palą marihuanę, ale wszyscy myślą, że tak właśnie jest. Świetny reportaż radiowy, naprawdę. Już nawet ci chciałem kupić buty z opony. Takie prawdziwe, fajne jak noszą ci wszyscy szczęśliwi ludzie na Jamajce. Ale czy by ci pasowały do twojego Audi A3?

 








Anaka cześć,

Czy u nas dzisiaj padało? Bo tu w Poznaniu nie.

 

dochodzi szesnasta

Patrzyła z czwartego piętra na dziecko szwendające się po podwórku z kluczem na szyi i zastanawiała się, o której spłynie na nią natchnienie na tyle przemożne i nieodparte, że będzie mogła o tym dobrze napisać; o dziecku wałęsającym się z kluczem na szyi po dnie głębokiego wąwozu, stworzonego przez cztery bloki wypełnione obywatelami. To musi być historia z prawdziwego zdarzenia, utkana z gęstej materii, w odróżnieniu od większości współczesnych produkcji będących prymitywnym szkicem – zdecydowała i straciła zainteresowanie tematem szwendającym się po podwórku z kluczem na szyi. Założyła biustonosz powiększający biust i wyruszyła w miasto w oczekiwaniu lepszego tworzywa literackiego. Zatrzymana przez czerwone, wgapiała się ordynarnie w kierowcę srebrnego auta, a on okazywał jej całkowity brak zainteresowania, ordynarną obojętność. Boże, gdyby on wiedział jakie myśli noszę w mojej głowie... W ciągu kwadransa odwiedziła dwa miejsca, które nie dorosły do jej wyobrażeń na temat własnej osoby i powróciła na swoje miejsce na czwartym piętrze. Spojrzała na podwórze, po którym nie szwendało się już dziecko z kluczem na szyi. Otworzyła gazetę i zaznaczyła do zapamiętania fragment „Tutaj jest tak wielkie, że można się w nim zagubić...” . Dochodziła szesnasta.

 

Anka,

czekając w ogrodniczym aż ekspedientka przytnie szlauch (dwadzieścia trzy metry) dla kogoś wierzącego jeszcze w oczyszczający wpływ podmiejskich ogródków, a stojącego przede mną w kolejce, spoglądam na zegarek – dochodzi szesnasta.

Ekspedientka przycięła szlauch. Teraz go zwija i pakuje, a pisarz Lem dalej rozchodzi się w milionowych nakładach we wszystkich językach świata. Szlauch wychodzi z ogrodniczego. Teraz moja kolej.



Cdn.

 

Rys. Andrzej Bobrowski 

   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

(0)~yasło, 2010-02-18 00:40:27

też bym taką Anke przygarnął

Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.