Merynos
Merynos, cz. 26
Gruba, niepublikowana jeszcze książka dla nastolatek i ich rodziców - fragment dwudziesty szósty Klick!!!
Na zdjęciu - Merynos
Cz. 26
dzisiaj
Mama ma grypę. Nie mogę się zdecydować czy bardziej jestem zadowolona, czy bardziej zmartwiona. Bo z jednej strony fajnie, że jest w domu i mogę do niej wejść kiedy chcę i pogadać o czym mi się podoba, a z drugiej strony, kiedy patrzę na jej bladość i kaszlące cierpienie wydobywające się spod wielkiej, puchowej pierzyny, to bardzo mi jej żal. Robię mamie herbatę z miodem i z cytryną i wyciskam jej sok z grejpfruta i z pomarańczy. A kiedy idę do szkoły zostawiam jej gorącą herbatę w termosie i Merynosa. Gdy wracam, mama śpi. A przy łóżku śpi Merynos. Czyli ją pilnuje. Jak mu kazałam. Siadam cichutko obok i patrzę na mamę. I myślę sobie, że te wszystkie ważne światowe wydarzenia, które miała opisać w swojej gazecie gdy zachorowała, muszą teraz na nią poczekać. Aż ich moja mama nie opisze. Żeby ludzie mogli się o nich dowiedzieć. Bo jak się o nich nie dowiedzą, to przecież nie będą wiedzieli, że coś się w ogóle wydarzyło. Czyli będzie tak, jakby się nic nie działo i nic nie stało. Patrzę na mamę i przychodzi mi do głowy, że gdy śpi, to na świecie nic się nie może wydarzyć. Po prostu, nic się nie dzieje, świat zatrzymuje się tam gdzie jest. Ale mama kaszle i otwiera oczy.
- Śpij mamo – szepcę cichutko i głaszczę ją po głowie. – Śpij. Jest tak fajnie. Odpoczywaj – mama zamyka oczy. Ale zaraz je otwiera. Chyba nie będzie spać. Więc pytam, bo to mnie ciekawi; ciekawi mnie co się dzisiaj nie wydarzy na świecie.
- A powiedz o czym miałaś napisać dzisiaj?
- Nie uwierzysz – mówi mama i sadowi się wygodnie na poduszce. – To miała być niespodzianka dla ciebie, ale teraz mogę ci to powiedzieć, bo niespodzianki nie będzie.
- No to powiedz…
- Chciałam zrobić wywiad z Avril Lavigne, nawet byłam już po rozmowie z jej menadżerem. Ale musiałam odwołać termin spotkania, bo…
- Poważnie?!!!... – wykrzykuję i podrywam się: – Mamo, to ja ci muszę szybko zrobić gorącej herbaty z miodem! A w ogóle, czy wzięłaś już dzisiaj lekarstwa?!
- Wzięłam.
- Na pewno?
- Tak – mama uśmiecha się. – Ale herbatę możesz mi rzeczywiście zrobić.
- Już robię. Poczekaj sekundę – wybiegam do kuchni. – Mamo, ty musisz koniecznie wyzdrowieć. Słyszysz?! A soku też chcesz?! – wykrzykuję z kuchni i nie czekając na odpowiedź wybieram z koszyka owocowego największego grejpfruta i wpycham do wyciskarki.
jutro
Jest beznadziejnie. Mamie temperatura skoczyła na 39 i pół. A ja już powiedziałam w szkole dziewczynom. O tym wywiadzie z Avril. Tak, jakby był pewny. Tylko jeszcze mama musi wyzdrowieć, ale spoko, bo robię jej gorące herbaty z miodem i z cytryną. Tak powiedziałam. A mamie gorączka skoczyła na 39 i pół. Merynos wyciąga mnie na spacer, więc wlokę się za nim na ośnieżone łąki. Dzisiaj Merynos zdecydował się podejść do bałwana. Zamerdał ogonem i zaczął się z nim zaprzyjaźniać. Utrącił mu nos, potem przewrócił go i się zdziwił, gdy kule rozpadły się każda w inną stronę. Więc się na wszelki wypadek obszczekał godnie. I chętnie oddalił się w stronę domu, i z odległości obszczekiwał się bardzo godnie. Wytropiliśmy norę lisa, z zawartością, czyli z lisem. Chyba.
rano
Mama czuje się dużo lepiej. Właściwie jest już zdrowa. Wczoraj w szkole wszyscy dopytywali się o jej zdrowie. Nawet ludzie z innych klas. Nawet ze starszych. A ja wiedziałam, że nie chodzi im o mamy zdrowie tylko o ten wywiad z Avril im chodzi. I czułam się podle, i było mi tak głupio. I wciąż jest. Bo przecież mi też o ten wywiad tylko chodziło. Tak jakby zdrowie mamy nie było ważne.
- Muszę ci o czymś powiedzieć, mamo – mówię głosem skruszonego przestępcy, który zamierza całemu światu wyznać rozmiary swoich zbrodni. – Anka Śledzińska prosiła żeby ci dać tę pigwę. To jest taki owoc-bomba witaminowa. Podobno lepsza od aspiryny – podaję mamie pigwę od Anki.
- O, dziękuję! – mówi mama rozpromieniona, i wygląda na wzruszoną. – Tak się wszyscy o mnie martwicie i troszczycie… - i mama przytula mnie, a ja czuję jak nóż prawdy wbija się w moje zdradzieckie serce. I kroi je na kawałki.
- Ale to nie tak, mamo – wyrywam się z jej objęć. – Wcale nie jest tak jak myślisz! Ja ciebie zdradziłam, mamo!
- Co się stało, właściwie?
- Powiedziałam w szkole o tym wywiadzie i wszyscy się nie o ciebie martwili, ale czy zdążysz wyzdrowieć na ten wywiad. I mi też tylko o to chodziło.
- Hm… - mama patrzy na mnie, a potem sadza mnie na fotelu i kuca naprzeciwko. – Głuptasie, przecież ja się za to zabrałam, żebyś miała frajdę, żebyś powiedziała o tym w szkole i żebyście wszyscy mieli frajdę. Więc nic się nie stało, że o tym opowiedziałaś. Jeżeli ktoś tu nawalił, to ja zawaliłam sprawę. I wiesz co? Na twoim miejscu też bym kibicowała mojemu zdrowiu głównie z powodu wywiadu.
- I wybaczysz mi?
- Nie, bo nie muszę. To, że się tak zadręczałaś z mojego powodu świadczy, że kochana jesteś – mama całuje mnie i przytulam się do niej. – Jesteś małą, wrażliwą istotą.
- Kocham cię, mamo.
- Ja ciebie też.
Cdn.
Komentarze:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.